Brak słów

7

Pojechałam dziś znów ukulturalniać młodzież w teatrze. I znów mam mieszane uczucia, czy dobrze zrobiłam. Sztuka na szczęście okazała się godna naszej wyprawy do Bolesławca. „Ferdydurke” niełatwo przenieść na scenę i jednocześnie nie zanudzić widza ani nie uprościć zanadto fabuły. Dlatego jestem zadowolona z faktu, że dane mi to było obejrzeć sztukę w wykonaniu teatru z Krakowa. Jednak zważywszy na hołotę, którą inni nauczyciele przywiedli na spektakl, wracałam do domu z poczuciem winy, że naraziłam własnych uczniów na obcowanie z bandą dresiarzy i kiboli. Są szkoły, które powinny swoich podopiecznych trzymać na smyczy lub w klatkach, a jeśli już chcą ryzykować i decydują się wypuścić ich na zewnątrz, to tylko z opiekunami wyposażonymi w paralizatory lub gaz łzawiący. Zastanawia mnie, dlaczego nauczyciel nie reaguje na to, że jego uczeń w teatrze pije piwo, żre chipsy i głośno komentuje akcję na scenie. Boi się? Wstydzi? Nie widzi? Nie słyszy?

Wypada tylko pogratulować sobie, że kiedyś przyszło mi do głowy rozpocząć pracę w normalnym liceum z normalną, a nie upośledzoną młodzieżą.

Jutro chyba znów Mąż pogoni mnie w góry. Chce żebyśmy weszli na Śnieżkę. Co ja mu takiego złego zrobiłam? 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *