Cyk…..cyk…..cyk…..

bieg po zamarzniętym zalewie

bieg po zamarzniętym zalewie

Nie lubię plenerów z biegaczami-katorżnikami. Nie lubię, jak się ruszają za szybko, a mój aparat robi: cyk……cyk……cyk…..cyk. Aparaty innych klubowiczów robią cyk-cyk-cyk-cyk. Inni pstrykają całymi seriami jak z uzi, a ja jak z broni prochowej ;). Tak się  nie da robić zdjęć biegaczom. Ślimakom – tak, ale nie wyczynowcom, którzy skaczą z górki, wybiegają znienacka i zanim ustawię aparat, to już ich nie ma. Chyba wezmę kredyt na jakieś dziesięć lat i kupię sobie lustrzankę :).

Po plenerze pojechaliśmy jeszcze poszukać widoczków, gdyż niebo się ładnie ustroiło. Szukając sztafażu, natknęłam się na trzy jelonki, które nic nie robiły sobie z mojej obecności, a co się z tym wiąże – dały się sportretować. W przeciwieństwie do katorżników, niestety. Jednak najładniej wychodzą mi rzeczy, które się nie ruszają, jak na przykład słup wysokiego napięcia (typowa industria) na tle śniegowych chmur i chylącego się ku zachodowi słońca ;).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *