Pod Ratuszem

Złotoryja od kuchni /Bardzo dobrze pod Ratuszem/

 Bistro pod ratuszem przy ulicy Chopina nie jest co prawda najnowszym lokalem w mieście, jednak ciągle jeszcze nie wszyscy złotoryjanie o nim wiedzą. Położenie baru – w centrum, blisko urzędów i szkoły – powinno gwarantować stały ruch w interesie. Wystrój Bistra jest przytulny, utrzymany w ciepłych brązach. Przypomina przestronną kuchnię z aneksem jadalnym, a złudzenie to zawdzięcza między innymi stylowej witrynie ze szkłem czy atrapie okna z zazdrostkami. Wnętrze nie jest przesadnie obszerne, jednak może pomieścić ok. 25 osób. Obsługa przychylnym okiem patrzy na dość swobodne łączenie stolików przez klientów. Panie za barem zazwyczaj są uśmiechnięte i życzliwe. Atmosfera, jaką gwarantuje Bistro, sprawia, że klienci czuja się tu swobodnie i traktują lokal jako miejsce spotkań towarzyskich, nie tylko konsumpcji. Bar z założenia nie toleruje jednak palaczy i chwała za to właścicielce Bistra. Amatorzy wyskokowych trunków mogą również czuć się dyskryminowani. Nie pije się tu nawet piwa. Zdegustowanych tym faktem odsyłam do egzotycznej zielonej budki w rynku.

W menu królują potrawy typu Fast food. Znaleźć tam można zwykłe zapiekanki, pitę, gyros, ale również naleśniki ze szpinakiem lub na słodko. Trzeba przyznać, że im dłużej Bistro prosperuje na złotoryjskim rynku gastronomicznym, tym lepiej. Przybywają kolejne pozycje w menu i poprawia się jakość potraw. Zaraz na początku swego istnienia bar oferował gyros, który nazwałabym dla wytrwałych, raczej twardy i włóknisty, obecnie nie mam nic do zarzucenia tej potrawie. Mięso polane sosem czosnkowym, frytki i zestaw surówek to danie warte pochwały. Niestety, nie ma róży bez ognia. Mankamenty też się zdarzają – tu są to jednorazowe, plastikowe sztućce.

Do dania głównego polecam sok ze świeżo wyciśniętych cytrusów. Co prawda nie jest tani, ale naprawdę smaczny i w niczym nie przypomina swoich kartonikowych podróbek. Na deser proponuję zamówić sernik – jest tak delikatny, że rozpływa się w ustach – oraz kawę (markę pominę milczeniem) z ekspresu, klasycznie spienioną lub na życzenie klienta okraszoną bita śmietaną. W cieplejsze dni lokal oferuje zamiast sernika jeszcze smaczniejszy biszkopt z galaretką, owocami i bitą śmietaną (dla łasuchów). Jedząc to cudo, musiałam włączyć osobistego strażnika diety, bo obawiam się, że na jednej porcji mogłabym nie skończyć.

W lokalu można również zamówić dania na wynos. Z tego, co zdążyłam zaobserwować, z tej dogodności korzystają urzędnicy pobliskiego magistratu lub nauczyciele przed radą pedagogiczną (mówię bom smutna i sama pełna winy – jak powiedziałby Wieszcz).

Za całokształt wystawiam ocenę 5 – (ten minus za jednorazówki).

 

Mając nadzieję, że artykuł czytać będzie właścicielka lokalu, zwracam się z uprzejmą prośbą o przedłużenie czasu pracy Bistra w soboty i otwieranie baru również w niedzielę. Liczę na pozytywne rozpatrzenie mojej (i nie tylko) prośby.

 

Z poważaniem Iwona Pawłowska

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *