Salamandry plamiste, mrówki i akumulatorki

33 kopia

Histeria narodowa osiągnęła dziś apogeum. To chyba znaczy, że już jutro powoli zaczniemy wracać do normalności. Jeszcze kilka takich niedziel, a sama wyniosłabym Lecha Kaczyńskiego na ołtarze. Jako naród nie umiemy znaleźć równowagi emocjonalnej w chwilach odświętnych, trudnych lub radosnych. Z ogromnej skali emocji wybieramy zawsze najwyższe lub najniższe dźwięki. Drażniąca to przypadłość.

Pewnie ktoś uznałby to za niestosowne, ale zrobiliśmy dziś plener klubowy. Pojechaliśmy na salamandry. Nie miałam większej nadziei zobaczyć jakiejkolwiek, więc tym większa była moja radość, gdy ujrzałam coś, co mogłoby przy odrobinie dobrej woli za salamandrę uchodzić. Widok kucającej nad kałużą kilkuosobowej grupy klubowiczów uzbrojonych w różnej długości obiektywy ubawiłby niejednego do łez. Mimo naszej determinacji nie udało się uwiecznić żyjątka na zdjęciach. Dlatego zniechęceni jedni poszli fotografować tory prowadzące donikąd, inni sarny, a jeszcze inni mrówki na leszczynie. Byli też tacy, jak moi Juniorzy, którzy nic nie fotografowali, bo kłócili się o filtr polaryzacyjny lub akumulatorki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *