Co za dużo…

Co za dużo, to niezdrowo, czyli dobry Maxim

 Zmanipulowana sloganem Podaruj sobie odrobinę luksusu, zdecydowałam nie celebrować w rodzinnym zaciszu niedzielnego obiadu i skorzystałam z oferty gastronomicznej pubu U Maxima. Wybrałam ten lokal kierując się nie tylko wygodą (mam go na wyciągnięcie reki), ciekawością (wcześniej tam nie byłam), ale przede wszystkim odpowiedzialnością za rubrykę Złotoryja od kuchni. W ten sposób upiekłam trzy pieczenie przy jednym ogniu i nabyłam kolejne doświadczenia.

Właściciele lokalu prawdopodobnie wychodzą z założenia: co za dużo, to niezdrowo i dlatego w ofercie Maxima owego dnia znalazłam niewiele atrakcji. Myląca okazała się treść tablicy z wypisanymi nazwami potraw, jakie rzekomo uwarzyła kuchnia lokalu. Kelnerko-barmanka z zakłopotaniem stwierdziła, że dzisiaj można jedynie zjeść zupę pomidorową, kotlety mielone, faszerowane pieczarkami i świeżutkie pierogi z mięsem. Pomidorową – z osobistych względów pogardziłam – może niesłusznie – nie wiem. Zdecydowałam się na pierogi, moje towarzystwo na całą resztę, czyli kotlet. Pierożki okazały się naprawdę świeże i radowały podniebienie delikatnym ciastem oraz doprawionym farszem. Kucharka zdecydowanie ceni sobie wersję na ostro, co pochwalam. Pierogi podano z lekka podpieczone i posypane przyprawami. Półmisek prezentował się należycie, sprzyjała temu również ilość pierogów. Kotlet okazał się równie smakowity, ale nie tak , jak podane do niego pieczone ziemniaki, również w wersji hard. Całości towarzyszył ogórek małosolny – jak na mój gust – było go za mało. Nie tyle głód, co ciekawość (granicząca z poświęceniem) sprawiły, że zamówiłam jeszcze kawę i deser – puchar lodowy. Kawa lavazza nie rozczarowała. Zaparzona w ekspresie z delikatna pianką mogła nawet udawać cappuccino. Deser – lody z sezonowymi owocami i bitą śmietaną – okazał się nad wyraz obfitych kształtów. Z obawy, że będę wyglądać podobnie, zaniechałam dalszych eksperymentów kulinarnych i syta wróciłam do domu, by obmyślać, gdzie zjem obiad w następną niedzielę. Maxima oceniam maksymalnie…na  + 4. Byłoby pewnie lepiej, gdybym miała większy wybór.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *