Józef K. na PWr.

84

Wczoraj pojechałam z Juniorem Starszym do Wrocławia zawieźć papiery na uczelnię (jego przyszłą?/niedoszłą?). Pojechałam z nim nie dla przyjemności, ale z rozsądku, bo gdyby nie moja obecność, mógłby np. pomylić Wrocław z Inowrocławiem albo Włocławkiem. Gdybym tego nie widziała na osobiste oczy, nie uwierzyłabym, jak Junior załatwiał sprawy urzędowe. Ale od początku. Najpierw była kolejka. Niedługa (dzięki Bogu) i dość sprawnie się kurcząca (dzięki pilnującej porządku asystentce). Potem Junior wszedł do dziekanatu i zaraz wyszedł. Nie dlatego, że załatwił sprawę, ale wręcz przeciwnie – nie miał skserowanego dowodu osobistego. Cóż było robić – poszedł zrobić ksero. Na szczęście tylko piętro niżej. Wrócił. Ponownie wszedł do pokoju i znów błyskawicznie z niego wypadł, bo okazało się, że nie ma ze sobą zdjęć (Mamo, dlaczego nie zabrałaś?). Tym razem trzeba było udać się znacznie dalej niż piętro niżej, aby natychmiast zrobić te zaległe zdjęcia. Jak wyszły – pomińmy to litościwym milczeniem. Wystarczy dodać, że zziajany Junior nie zdążył się przed ich zrobieniem ani uczesać ani przebrać, bo w co? Zaopatrzony w zdjęcia i ksero dowodu radośnie i pewnie, bo z rutyną wszedł do dziekanatu. I co? Deja vu!!! Patrzę, a on znowu błyskawicznie wychodzi. Co tym razem? – pytam a wraz ze mną asystentka kierująca kolejką (różnica miedzy nami była taka, że ja pytałam z wściekłością a ona z rozbawieniem). Muszę zeskanować nowe zdjęcia i uaktualnić w systemie, bo się różnią miedzy tymi, co wysłałem przez internet – rezolutnie odpowiada przyszły?/niedoszły? student PWr. I poszedł w kierunku człowieka, co czynił te cuda z systemem. Po kilku minutach wrócił, by podjąć kolejną próbę złożenia dokumentów. Kiedy dłuuuugo nie wychodził, odetchnęłam z ulgą, bo chyba to dobry znak. Myliłam się. Wyszedł i stwierdził, co następuje: złożyłem podanie, ale tylko na jeden kierunek, bo oni na każdy chcą oryginały dokumentów. I jak chcę coś jeszcze próbować załatwić, to musze iść do pokoju xxx i tam zapytać, czy coś się da zrobić? Poszedł. I co? I dupa blada. Bo oni uparci byli. Oryginały i już! Nie żadne notarialnie potwierdzone kopie! Ale skąd wziąć kolejny oryginał świadectwa ukończenia szkoły, kiedy wydają tylko jedno? I tym samym Junior zamiast mieć trzy szanse na przyjęcie, będzie miał tylko jedną (wpisowe przyjęli za trzy wydziały). Ale jak to wczoraj wszystko zobaczyłam, to uznałam, że może lepiej byłoby, gdyby go nie przyjęli, bo po co on tam ma za kafkowskiego bohatera robić? 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *