Pracujmy, nie rozumując…(Wolter)

6

Moje mięśnie odwykły przez kilka miesięcy od chodzenia po górach. Stąd też okrutnie zmęczona wdrapałam się na Skalny Stół z Przełęczy Okraj. Niby na drogowskazie napisane zostało, że to tylko godzina marszu, ale z balastem u boku, czyli Młodszym pokonywałam ten dystans dwa razy dużej. Poza tym próbowałam „uchwycać” widoki, a to mozolnie dziś szło. Makro z grzybami w roli naczelnej nie wyszło zupełnie, a miałam taki cudny pomysł na kompozycję. Kompozycja wyszła, ale technika nawaliła :(. Za to mrówka na powalonym drzewie prezentuje się właściwie. Przynajmniej ona, bo reszta doskonale rozmyta się jawi :(. I “niezazbytnio” wyglada.

Mam chyba kryzys twórczy, bo wczorajszy plenerek w Stanisławowie też nieudanym się okazał. A wstałam tak wcześnie i nawet nie byłam przy tym nieprzyjemna dla otoczenia. Wyjątkowo. Chyba czas zająć się inną dziedziną życia. Najlepiej pracą, bo ona nigdy się nie kończy. W przeciwieństwie do weny twórczej ;). I pieniędzy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *