Czasami nauczyciel nie tylko naucza, ale i sam się uczy. Po dzisiejszej lekcji wiem, że kameleon to całkiem sympatyczne zwierzę, choć spożywa żywe świerszcze i trochę drapie pazurami skórę. Wiem też, że niektóre z zielonych gadów nawet lubią pić kawę (to tak jak ja) i zmianą barwy reagują na drażniące sytuacje (to prawie tak jak ja :))
Na klubie dziś, nieoczekiwanie dla samej siebie, zgarnęłam dwa drugie miejsca za takie sobie fotografie przyrodniczo zaangażowane :). Jedna to kawałek drewna w kształcie paszczy wystający spośród przebarwiających się krzaków jagodowych (trofeum z niedzielnej włóczęgi po górach). Drugie – owad na płatkach nagietka uchwycony przez autorkę podczas jej rytualnego zbierania malin z aparatem w rekach :). Jest jednak szansa, że następne moje zdjęcia będą bardziej ucywilizowane, bo kolejny plener zarząd w Wojcieszowie zarządził – na zjeździe starych automobili. Co prawda takimi pojazdami chętniej bym się przejechała niż je fotografowała, ale jak się nie ma, co się lubi….
A jutro znowu nie będzie mi dane uczyć łaknącej wiedzy młodzieży, bo inny zarząd (dla odmiany szkolny) wymarsz na rajd otrzęsinowy zarządził. Zatem będę podziwiać uroki okolicznych pól, łąk i duktów a potem wcierać ketonal tudzież voltaren w strudzone drogą i nadszarpnięte wiekiem oraz doświadczeniem kolana :). A muszę przecież o nie dbać szczególnie, bo do emerytury jeszcze kilkanaście takich rajdów mnie czeka. Niestety, wraz z wiekiem to coraz bardziej bolesna rozrywka.
A jakieś bezkrwawe trofea z tego rajdu przyniosłaś? Swoją drogą z poprawką na piękną piątkową pogodę to i tak chyba przyjemniej spędziliście czas niż my w tych zimnych murach.
Za szybko szliśmy, abym mogła szukać tego, co piszczy w trawie :). A tak w ogóle, to całkiem sympatycznie spędzilismy piątkowe godziny. Tylko naprawdę nie wiem, o co w tym wszystkim chodziło 🙂