Upolowałam dziś królika…w sklepie. Zadowolona przywiozłam do domu, wyobrażając sobie warianty, w jakich mogę go podać rodzince w sylwestrowy wieczór. Mąż na widok kawałka mięsa stwierdził, że on takich ssaków nie je, a Junior Młodszy zapytał: to mała świnka? Kiedy zaprzeczyłam i wyjaśniłam, do jakiego gatunku należy właściciel zwłok, usłyszałam: Królik? Prawdziwy królik? Jak mogłaś?! Mamusiu, szkoda go. On taki biedny. Może go pochowajmy?
No tak, wydałam kilkadziesiąt złotych, żeby urządzić królikowi pogrzeb. To jakaś paranoja! Mam wrażenie, że bezpieczniej po prostu zrobić naleśniki z dżemem. Chyba że usłyszę: Dżem? Mamusiu, z żywych truskawek? Biedne truskawki!
Widziałam dzisiaj słońce! Po tylu dniach szarości aż zachciało się żyć. Mimo wszystko!