Wiosenna słabocha

wiosną we mnie dmuchnęło
na zdechło

wiosna jasna
jak cholera
działa na mnie
katrupiąco

za wiosennym podmuchem
poczułem się pół-duchem
                     pół-dupem

Niezmiennie u progu wiosny powraca do mnie ten sugestywny tekścik Białoszewskiego. Oddaje on wszelkie nastroje, które obserwuję u siebie w okolicach marca. Nic mnie nie cieszy, nie bawi, humor mi zdechł. Nie raduje mnie nawet ostatnie zdjęcie tygodnia. Choć to cud niebywały.

Dziś rano nie skrobałam szyb auta. Wreszcie zrobiło się ciepło. Szkoda, że tylko na dworze a nie w budynku macierzystej placówki, w której spędzam lwią część czasu mego dziennego czuwania. Chłodem wieje z każdego zakamarka, a z niektórych pomieszczeń, szczególnie dolnej kondygnacji – lodem. I tak będzie przynajmniej do drugiej dekady czerwca. Potem już tylko wakacje. Chyba, że mnie wcześniej szlag trafi, bo jakieś obrzydliwe wirusy czy inne zmory chęć do życia mi odbierają. Ktoś mądry powiedział, że lepiej być młodym, zdrowym i bogatym niż starym, chorym i biednym. Ciekawe czy wymyślił to z autopsji, bo to całkiem trafne spostrzeżenie, które mogę poświadczyć własnym przykładem. Z tego mojego chorowania tylko jedna korzyść płynie – jeść mi się nie chce, więc zniwelowałam niebezpieczeństwo przekroczenia górnej granicy BMI :).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *