Wczorajsze lato

Wykorzystałam w pełni wczorajsze lato od samego poranka. Zanim jeszcze na dobre nastał świt, taplałam się po jakimś błotnistym polu we mgle spowitym i szukałam tak zwanego tematu. Na początku patrzyłam w górę i na boki, ale że mleczne powietrze nad podziw dobrze ograniczało widoczność, więc wyciągnęłam z tego wnioski i skupiłam się na dole. Bo na tym dole złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory i robiły urokliwe wrażenie optyczne. Szkoda tylko, że wiatr obudził się równie wcześnie jak ja i potrząsał tymi pajęczynami, co mi w ich utrwalaniu przeszkadzało. Mimo to jakieś kropelki do swej kolekcji dołączyłam. I dobrze jest, bo gdybym liczyła na to, że popołudniowy plener przyniesie mi zdjęciową satysfakcję, to wróciłabym wieczorem do domu nieco sfrustrowana. Zamiast modelowo ujmować stare szachulce, prowadziłam fachową konwersację z naszym przewodnikiem, co by te mądrości w Echu umieścić. Cała reszta klubowiczów z niezmąconym spokojem wykorzystywała czas na cud urody ujęcia, a ja biegałam z dyktafonem, statywem i aparatem jednocześnie i baczyłam, żeby żadnej z tych części wyposażenia nie zgubić. W konsekwencji mam kilkadziesiąt minut nagrań i zdjęcia, o których nic dobrego powiedzieć nie mogę.

A dziś, po jednodniowym lecie nastała, mam nadzieję tak samo krótka, jesień i mokro-mrocznie jest, co senność niesie. Ale spanie nie wchodzi w rachubę, bom otoczona stosikiem prac do oceny. A na takie prace to ani lato ani jesień nie są dobre ;).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *