Zalało mnie

Minęły prawie 3 tygodnie a ja znów czuję się jak w konserwie (taki „dzień świstaka”). Leje z częstotliwością i mocą przewyższającą mą wytrzymałość i cierpliwość. Na dodatek nie wytrzymał również dach mojego domku i zalało mi sufit, który własnoręcznie przed paroma dniami z Mężem wymalowaliśmy (podobnie jak i wszystkie inne powierzchnie naszego siedliska). Znad głowy straszą mnie teraz żółte nieregularne plamy i odbierają radość z wykonanej w pocie czoła pracy. A już myślałam, że jak mi bokiem wyjdzie nauczanie, to przekwalifikuję się na malarza pokojowego i będę żyć wystawnie, bo od ofert pracy się nie opędzę. Jednak jeśli sens mojej działalności ma być zbliżony do efektu wykładania polskiego w mym zacnym liceum, to chyba zostanę przy wyuczonym fachu. Wolę mówić do młodzieży niż kląć na ściany 😉

Mam nadzieję, że do niedzieli się wypogodzi, bo czeka mnie plener w okolicach Świerzawy. Znów mamy szukać szachulców. Może znajdziemy…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *