Podobnie jak rok temu znowu kończą się wakacje. Znów obserwuję takie same symptomy: Kłodzko oblegają armie przebierańców, wieczory są chłodne, nachalnie rzuca się w oczy kwitnąca nawłoć, pola już są zaorane…A ja właśnie odkryłam, że hedonizm to cudowny sposób na życie. I trzeba będzie z tego zrezygnować. Nie wiem, jak przestawię się na tryb: praca. Nie mam pojęcia, jak uda mi się wstawać skoro świt. Teraz mam problem dobudzić się w okolicach godziny ósmej. Pierwsza moja czynność po opuszczenia łóżka polega na namalowaniu sobie oczu. To konieczne, bo powieki dolna i górna są tak opuchnięte, że nie pozwalają się ujawnić temu co pomiędzy ;). Może po prostu potraktuję serio horoskop na wrzesień wyczytany dziś w „Twoim stylu”. Napisano tam, żebym wszystkie najważniejsze sprawy załatwiła do 10 września, a potem wyjechała na urlop. Nie wiem tylko, czy moja dyrekcja wierzy w horoskopy?
Upiekłam dziś szarlotkę. Wyszła! A myślałam, że cuda się nie zdarzają.
Jakbyś czytała w moich myślach, tylko nie zdecydowałam sie na upieczenie szrlotki……
Szarlotka łagodzi objawy syndromu końca wakacji 🙂
Spoko,spoko- niby studentka ze mnie, a we wrześniu muszę się użerać z gimnazjalistami!
Tak więc, rozumiem belferski ból…