Chałturnicy i partacze

W każdym fachu są dobrzy i źli, fachowcy i partacze, mistrzowie i chałturnicy. Niestety, wczoraj natknęłam się na tych gorszych. I to w kościele. W sąsiednie parafii. Poszłam na mszę za moją zmarłą babcię. Mszę? To chyba nadużycie semantyczne. Cała impreza trwała tyle, co długa przerwa w mojej szacownej placówce dydaktycznej. Intencji było chyba ze sto (no, może trochę przesadziłam z rzędem wielkości), każda sowicie opłacona. Ksiądz tak się spieszył, że połykał całe sylaby a nawet wyrazy we frazach. Nie umiał poprawnie odczytać nazwiska z kartki, a z fleksją chyba nigdy w szkole nie miał do czynienia. Szlag mnie trafiał. Nie jestem może nad wyraz religijna i niech nikt nie myśli, że chodzi mi o półtoragodzinne celebry. Żadne skrajności nie są do przyjęcia. Chodzi mi tylko o zwykły szacunek do ludzi tych żywych i zmarłych. Mam jedynie nadzieję, że moja babcia (gdziekolwiek jest) się nie pogniewała. Jestem jednak zupełnie pewna, że gdyby była na tej mszy obecna ciałem, nie zdążyłaby się nawet zdrzemnąć, co czasem miała w zwyczaju 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *