Co kryje ziemia?

Koniec miesiąca nadszedł, czyli to znak, że wyszło nasze nowe Echo. Niestety, niezadowolenie wydawcy z naszej charytatywnej pracy okazało się, jak na moje odczucia, zbyt wielkie, co sprawia, że z coraz mniejszym entuzjazmen zabieram się do pisania. Niemniej jednak popełniłam i w listopadzie kawałek tekstu, co poniżej udowadniam 😉

Co kryje ziemia?

Co kryje ziemia wokół Złotoryi? Jakie fakty ujawniają wykopaliska na naszym terenie? Na te pytania odpowiada dr Tomasz Stolarczyk, archeolog, pracownik Muzeum Miedzi w Legnicy.

 

Dotarło do mnie, że coś interesującego ostatnio udało ci się wydostać spod ziemi w Leszczynie.

Niedawno z racji budowy skansenu w Leszczynie prowadziliśmy prace wykopaliskowe i udało nam sie odsłonić fundament budynku. Trudno na razie powiedzieć o funkcji, jaką pełniła ta budowla, ale biorąc pod uwagę teren, na którym stała, można przypuszczać, że mogła mieć związek z wytopem miedzi bądź pełniła funkcje gospodarczą czy pomocniczą przy hutach, które na tych terenach się znajdowały. Obiekt składał się z dwóch pomieszczeń, które powstały w tym samym czasie. W jednym znajdowała się jakaś konstrukcja drewniana, najprawdopodobniej podłoga, w drugim były trzy wnęki zabudowane częściowo drewnem. Wszystko to zostało zasypane różnorodnym materiałem: kamieniami, piaskiem, już po zakończeniu funkcjonowania obiektu. Udało się również odsłonić wejście czy wlot do budowli. Patrząc na ścianki, można zakładać, że coś tam palono, prażono…

 

W jakim stanie zachował się ten obiekt)?

Najniższy poziom pomieszczenia wschodniego tworzyły cztery narożne słupy drewniane, wkopane bądź wbite w teren terasy Prusickiego Potoku. Próbki pobrane z tego drewna zostały wydatowane przez profesora Marka Krąpca z AGH na okres po 1660 roku. I to się ładnie wpasowuje w historię górnictwa na naszym terenie, ponieważ z 1661 roku pochodzi dokument informujący, że książę legnicki prowadzi tu prace poszukiwawcze w dawnej sztolni Charakter. To jednak tylko hipotezy, ponieważ obiekt mógł powstać później, nie można dokładnie określić czasu jego budowy. Chronologii obiektu nie można również dokładnie określić na podstawie innych znalezisk np. ceramiki, czyli fragmentów naczyń glinianych znalezionych w czasie prac. Niestety, w obrębie tego budynku nie zachowały się żadne urządzenia do wytopu miedzi. Nie ma też pozostałości po procesie wytopu, np. żużli hutniczych. Ale obecnie zajmuje mnie też lewy brzeg Potoku Prusickiego. Jest tam zasypany, nieznany nikomu, a szczególnie projektującym skansen, obiekt, który być może był dawnym piecem hutniczym. Pobrałem próbkę z górnej krawędzi tego domniemanego pieca, wysłałem do Krakowa i wstępne analizy pokazały, że niewiele tam miedzi a więcej żelaza. Nie wiadomo zatem, czy był to piec wapienniczy czy służący do wytopu metali. Nie wiem również, jaka jest jego chronologia, bo w pobliżu nie udało się jeszcze znaleźć żadnych przedmiotów, które pomogłyby w ustaleniu daty.

 

Skąd wiesz, gdzie kopać, by coś znaleźć?

W przypadku Leszczyny dysponujemy kilkoma historycznymi mapami, które pokazują nam tereny prac górniczych po prawej stronie potoku, w masywie góry Młynnik (Leszczyna – Sichów). Dwa lata temu prowadziłem tam pewne prace pomiarowe przy zapadliskach szybów i udało mi się znaleźć oprócz narzędzi górniczych: pyrlika (młotek), żelazka górniczego, łańcuchów, haków, jeszcze fragmenty naczyń ceramicznych i kord, (duży nóż noszony przez chłopów oraz górników). Nóż był nieźle zachowany, łącznie ze skórzaną oprawą. Znaleziska datuję na XIV-XVI wiek. Wszystko teraz zakonserwowane można obejrzeć w Muzeum Miedzi w Legnicy. Podobnie jak efekty poszukiwań w Miedziance.

 

Mówisz o „tej” Miedziance, czyli o dolnośląskiej Atlantydzie?

Tak, o miejscowości koło Janowic Wielkich. Pracowaliśmy tam niedawno, a w naszych poszukiwaniach pomagał również Filip Springer, autor książki „Miedzianka. Historia znikania”. Każdy pracował na własny rachunek. My (współautorem wystawy jest pan Marcin Makuch) szukaliśmy materiałów na wystawę „Miedzianka. 700 lat górniczego miasta”, a pan Filip zbierał swoją historię. Przy okazji zapraszam do obejrzenia eksponatów w Muzeum Miedzi. Mamy tam archiwalne zdjęcia, (w tym materiału udostępnione przez pana Springera), ale także archiwalne mapy, ikonografię miasteczka, na których można prześledzić historię miasta, w tym również historię jego znikania. Udało nam się dotrzeć do niemieckich kart dokumentacyjnych wnętrza kościoła w Miedziance. Ten kościółek katolicki stoi do tej pory. Obecna forma to efekt przebudowy po pożarze w 1824 roku. A my właśnie dotarliśmy do unikatowych zdjęć gotyckiego ołtarza, który znajdował się w kościele jeszcze przed wojną. Zabytek ten pochodził z końca XIV wieku. Dziś można zobaczyć go jedynie na naszej wystawie.

 

Miedzianka jeszcze żyje?

Tak, obecnie jest to wieś, która liczy sobie kilkudziesięciu mieszkańców. Mniejsza od Leszczyny. Maksymalnie stoi tam kilkanaście domów.

 

Wróćmy na nasze podwórko. Powiedz, co cię tak ciągnie do Leszczyny?

Pochodzę z Leszczyny. Znam te tereny. Przy opracowaniu swojego doktoratu wykonałem sprawozdanie, gdzie zaznaczyłem stanowiska, które, moim zdaniem, należałoby chronić ze względu na walory historyczne i kulturowe. Wszystkie związane z górnictwem. I tych stanowisk jest w dolinie Prusickiego Potoku pomiędzy Konradowem, Leszczyną i Prusicami sześć albo siedem. Niedawno z kolegą, Mariuszem Łesiukiem dotarliśmy do następnych materiałów, między innymi do mapy XVIII-wiecznej, gdzie można dostrzec kolejne stanowiska, czyli dawne huty czy miejsca związane z przerobem rudy.

Powód, dla którego zająłem się Leszczyna jest jeszcze jeden, bardzo prozaiczny. Ze względu na fakt odkrycia nowego nieznanego dotychczas obiektu, prace archeologiczne zostały mi zlecone przez inwestora. Wymóg taki nakłada ustawa o ochronie zabytków. Warto podkreślić, że o odkryciu poinformowała mnie firma prowadząca tam prace budowlane, co nie jest rzeczą częstą, dla firm budowlanych. Niektórzy mają w takich sytuacjach wrażenie, że archeolog to ktoś, kto raczej nie pomaga. Cały ten teren kryje wiele tajemnic i myślę, że powinny znaleźć się pieniądze na jego przebadanie. Już wiele spraw zaniedbano. Podczas tworzenia sceny na występy dymarkowe  znaczną część pobliskiego terenu zasypano. Ostatnio w rejonie znajdującego się tu pieca prowadzono prace związane z wykonaniem odwodnienia drogi. Oczywiście nie było przy tym archeologa, nie poinformowano o tym również służb konserwatorskich. Dopiero moje interwencje sprawiły, że zaczęto się baczniej przyglądać temu, co dzieje sie w Leszczynie. Dziwi mnie też stosunek Gminy do tych zagadnień. Urzędnicy powinni uświadomić sobie, że na leszczyńskich znaleziskach można zbudować naprawdę dobrze działający kompleks historyczny. Uważam, że powinniśmy promować, to co mamy również w ziemi. Nasze tereny związane są z miedzią i jej wydobyciem. Nie tylko ze złotem.

 

Myślisz, że sama Złotoryja ma jeszcze przed nami jakieś tajemnice?

Złotoryja, Kopacz…Wiesz, co mnie, jako archeologa, irytuje? Wyobraź sobie, że cały Kopacz to potencjalne miejsce, gdzie można znaleźć relikty płukania i wydobycia złota z XIV wieku, a nawet z czasów wcześniejszych. Niestety, cały ten teren nie jest objęty odpowiednią ochroną, jeśli chodzi o archeologię. Tylko podczas budowy fabryki zabawek w 1995 roku przeprowadzono prace archeologiczne. Z tym jednak też był problem, bo archeolog dopiero mógł wejść na teren, kiedy fundament budynku już wykonano i wszystkie ewentualne znaleziska zostały wykopane, a przy okazji uszkodzone. Zobacz, ile tam na Kopaczu powstało domków. Nikt nie nadzorował prac przy wykopach. Gminie nie zależało, konserwator nie wiedział…Mam tylko nadzieję, że kiedy zaczną się prace przy planowanej obwodnicy Złotoryi, to coś ruszy się w kwestii wykopalisk.

 

A może nie ma o co rozdzierać szat, może tu nic ciekawego nie ma?

Już w 1973 roku profesor Kazimierczyk – pionier dolnośląskiej archeologii górnictwa podjął tu prace wykopaliskowe. Interesowały go obiekty związane z wydobywaniem i wypłukiwaniem złota. I właśnie on, na Kopaczu, przy drodze prowadzącej do Legnicy założył dwa wykopy. Pod warstwą 30 –40 cmodkrył urządzenia do wypłukiwania złota. Tych obiektów znalazł kilka. Relikty takie z pewnością znajdują się na terenie prawego brzegu Kaczawy. Nie wiem dlaczego się o tym nie mówi, bo na tym można by zrobić niezłą atrakcję turystyczną. Podobnie ze sztolniami. Wyobraź sobie, że oprócz tej znanej nam Aurelii istnieją jeszcze dwa obiekty. Idąc od Aurelii w stronę ogródków działkowych, można znaleźć dwa wloty do kopalni. Ale te chodniki nie są oczyszczone, trzeba by przewalić kupę kamieni. Na to konieczne są pieniądze. Tylko z drugiej strony, jeśli miasto chce się promować na złocie, to na takie działania powinno znaleźć fundusze. Jest mnóstwo miast, które na górnictwie zbudowały swój wizerunek. Złotoryja mogłaby iść śladem tych czeskich czy niemieckich. Mówimy o 800-leciu miasta, a gdzie są ci pierwsi górnicy, co wiemy o kopalniach złota? Nie wiemy na ten temat zbyt wiele, bo nikt od ponad 30 lat takich prac w rejonie Złotoryi nie prowadzi, a szkoda bo archeologia odkrywa fenomenalne materiały i źródła.

 

A kusi cię to widzę bardzo?

Często biegam sobie po Kopaczu rekreacyjnie i kiedy widzę jakiś nowy wykop pod fundamenty, staję i zawsze zaglądam. Te tereny przykryte są warstwami przepłukanych materiałów z urobku, ale pod nimi znajdują się XIII i XIV-wieczne obiekty związane z wypłukiwaniem złota. Liczę na to, że je znajdę. Kiedyś natrafiłem na hałdy żużla hutniczego, pozostałości po wytopie miedzi przy obecnie wybudowanej siedzibie straży pożarnej.

 

Nie mów, że taki żużel to cenne znalezisko?

Zastanówmy się, jeśli w dokumentach pojawia się wzmianka z 1426 roku, że w okolicach Złotoryi wytopiono 300 cetnarów miedzi, to może być dowód na to, że sztolnie w Górze Mikołaja zawierały mineralizację miedzi. I niekoniecznie były związane ze złotem. Ale bez prac wykopaliskowych niczego nie udowodnimy.

 

Udzielałeś się ostatnio również przy tworzeniu ścieżki dydaktycznej w Rokitnicy. Spotkałeś tam jakieś interesujące eksponaty?

Eksponaty nie, ale nabyłem trochę nowych doświadczeń. Razem z Mariuszem Lesiukiem i Joasią Mac pracowaliśmy czysto charytatywnie. Dokonaliśmy pomiarów grodziska, zrobiliśmy jego trójwymiarowy model, przywoziłem materiały z Politechniki Wrocławskiej, żeby pokazać ceramikę odkrytą tam w czasie wcześniejszych prac, prowadzonych tu w latach 60-tych XX wieku. Trochę się napracowaliśmy, ale efekty można zobaczyć na tablicach na ścieżce. Wydaje mi się, że nasz plan jest znacznie lepszy od tego z lat 60-tych, bardziej przemawia do wyobraźni, daje pełny widok tej książęcej rezydencji, pamiętającej czasy Henryka Brodatego.

 

Nie robiłeś wykopów w okolicach zamku w Rokitnicy?

Niestety nie, nadzór nad pracami miał już ktoś inny, a trochę szkoda, każdy marzy o badaniach na zamku z XIII wieku.

 

 

Jak stare znaleziska udało ci się wykopać w naszej okolicy?

W Kozowie, prowadziłem w ostatnim czasie prace wykopaliskowe. W czasie budowy domków jednorodzinnych znalazłem obiekty pradziejowe z neolitu bądź epoki brązu i wczesnośredniowieczne (IX – X w.). Były to pozostałości domów, relikty działalności ludzkiej. To wszystko znalazłem na południowym stoku doliny Kaczawy, przy drodze z Kozowa do Wysocka.

Największym problemem dla nas, archeologów, jest to, że na naszym terenie nie prowadzi się planowych badań archeologicznych. Gdyby nie inwestycje, przy których niezbędna jest ocena terenu przez archeologa, to nie mielibyśmy okazji do poszukiwań.

 

Powiedz, co robisz ze znalezionymi eksponatami?

Zasada jest prosta. Zabytki najpierw trzeba opracować, zrobić opis, datowanie, później przekazuje się je do muzeum, opracowuje kartę inwentarzową, nanosi numery inwentarzowe i eksponat trafia do magazynu. Często stamtąd już nie wychodzi. Moim marzeniem jest, jeśli podejmę prace archeologiczne w Leszczynie, za rok czy dwa stworzyć wystawę prezentującą zabytki z okolic Złotoryi, przede wszystkim obiekty związane z górnictwem i hutnictwem miedzi. Niewielu archeologów interesuje się zabytkami przemysłu, ale już takie wystawy na Górnym Śląsku były organizowane i cieszyły się popularnością. Zresztą oni tam mają fenomenalne znaleziska.

 

Jakie znaleziska cieszą cię najbardziej?

Takie, które związane są z pracą górniczą, np. narzędzia górnicze i rzeczy, które pozwalają na ustalenie chronologii prac wydobywczych na naszym terenie. Dumny jestem też z tego, co znalazłem w Grzybianach pod Legnicą. Od dwóch lat prowadzimy tam wspólnie z dr Justyną Baron z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego prace wykopaliskowe. Przedmiotem badań jest osada z epoki brązu i wczesnej epoki żelaza (X/IX w. p. n. e. oraz VI w. p. n. e.). W latach 70. odkryto w Grzybianach największą na terenie kultury łużyckiej pracownię metalurgiczną, ostatnie prace nie przyniosły tak spektakularnych wyników, jednak i nam teraz udało się znaleźć pojedyncze przedmioty z brązu. Są one dla archeologów szczególnie cenne, ponieważ dobrze datują nawarstwienia przez nas badane i są ciekawe ze względu na samo pochodzenie.

Warto dodać, że eksponat z epoki brązu, siekierkę, znalazłem również w Leszczynie.

 

Powiedz, co sądzisz o domorosłych archeologach, czyli ludziach, którzy chodzą z wykrywkami (wykrywaczami metalu)?

Niektórzy z nich mają świadomość, czego szukają i co odkrywają. Wielu ma ściśle określone zainteresowania, np. zbierają tylko militaria albo zabytki w czasów napoleońskich. Jeśli podczas eksploracji natrafią na inne skarby, jest szansa, że nas o tym, powiadomią, bo im zabytek z epoki brązu do niczego nie jest potrzebny. I tak dzięki kontaktom z poszukiwaczami czasem uda się pozyskać cenne eksponaty dla muzeów. W ten sposób nasze muzeum wzbogaciło swoje zbiory o trzy masywne, bogato zdobione bransolety z epoki brązu. Zostały one znalezione w okolicach Chełmca przez świadomego wartości eksponatu poszukiwacza. Wtedy tylko mogę takim ludziom dziękować. Ale są też niszczyciele, rabusie i przemytnicy. Bywa, że nieznający się na rzeczy poszukiwacz wyrzuci znaleziony przedmiot, bo akurat jemu nie jest potrzebny, a dla fachowca to może być bezcenne znalezisko.

Dlatego lepiej współpracować z domorosłymi archeologami.

Zdradź mi czy są w okolicy Złotoryi miejsca, jeszcze niezgłębione, które mogą pobudzać wyobraźnię odkrywców?

W ostatnio wydanym przewodniku po gminie Złotoryja napisano, że prawdopodobnie w Leszczynie jest XVI-wieczny dwór. Faktycznie jest budynek w tzw. majątku z zachowanymi fundamentami średniowiecznej piwnicy, w której widać ciekawe detale architektoniczne…Rzecz warta uwagi.

 

I tak w naszej rozmowie zatoczyliśmy kółko, by na koniec powrócić do Leszczyny 🙂

 

 

rozmawiała Iwona Pawłowska

 

 

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Bez kategorii, Wywiad. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Co kryje ziemia?

  1. Owca Rogata pisze:

    O, wywiad z Tomkiem. Dawno Go nie widziałam

  2. Ola F. pisze:

    znam skądś tego aniołka! ;>

  3. ip pisze:

    Bo on nowokościelny jest 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *