Wspinanie po ścianie

Co można robić w słotny, mglisty, wietrzny zimowy wieczór? Na pewno zaszyć się pod kocem z książką. Pod warunkiem, że temperament w tym nie przeszkadza. Jeśli jednak ciało nasze żąda ruchu, w głowie rodzi się chęć przygody a ogólny stan wskazuje na niedobór adrenaliny, wtedy propozycja na spędzenie czasu musi być inna. Ja w tej trudnej sytuacji wybrałam wspinaczkę. Nie na Wilczaka, nie na Ostrzycę, lecz na ścinkę w legnickiej Geco Arenie. Nie ma co ukrywać, był to mój pierwszy raz, ale zwykle w życiu od tego zaczynamy. Trzeba zrobić ten pierwszy krok, by jakoś szło dalej. Jak wyglądał mój pierwszy raz?

Hmmm…trochę nieporadnie, ale przecież nie mogło być inaczej, skoro nigdy wcześniej nie miałam na sobie uprzęży do wspinaczki, nigdy wcześniej nie wiązałam węzła ósemki i nigdy wcześniej nie byłam w sytuacji, że musiałam zaufać człowiekowi po drugiej stronie liny, czyli asekurującemu.

Moja pierwsza wędrówka w pionie nie była długa – w sensie odległości, bo czas to już inna sprawa. Oswajanie się z wysokością, z kształtem tzw. chwytów, czyli wystających ze ściany kolorowych występów trochę trwa, więc pierwsze próby wchodzenia kończyły się mniej więcej w połowie wysokości ściany. Stojąc na wysokości5 metrówpodziwiałam trzy razy młodszych od siebie „alpinistów”, którzy w zawrotnym tempie i z niezwykłą gracją osiągali szczyty. Cóż, wiek robi swoje, ale pocieszałam się, że ja przynajmniej próbuję. Bolały mnie dłonie, czułam zmęczenie rąk, nogi lekko drżały, chyba ze strachu, ale było ekscytująco.

Przyznam, że z całego wspinania najbardziej podobał mi się zjazd, czyli dość swobodne dyndanie na linie. Dopiero wtedy uświadamiałam sobie wysokość, jaką udało mi się osiągnąć podczas wspinaczki. Po pewnym czasie doszłam do takiej wprawy, że zaczynałam zdobywać szczyty. Nie oszukujmy się, by tak się stało, wybierałam najłatwiejsze drogi. Tu trzeba nadmienić, że każda droga ma swoje oznaczenie sugerujące stopień trudności. Ja chodziłam po tych z najniższą cyfrą. Cała sztuka polega na tym, by iść wciąż tą samą drogą, czyli korzystać z chwytów w jednym kolorze. Mnie zdarzało się mieszać barwy, bo cel był ważniejszy niż środek doń prowadzący. Potem wykazywałam się już większą dyscypliną kolorystyczną. Co więcej – próbowałam nawet wspinać się tam, gdzie ściana odchyla się od pionu, co znacznie utrudnia utrzymanie się we właściwym miejscu. Wiele jeszcze przede mną. Może kiedyś…może kiedyś wejdę tam, gdzie wzrok mój z rozmarzeniem sięga, ale do tej pory upłynie trochę wody w Kaczawie.

 

Geco Arena to jedyne takie miejsce w pobliżu Złotoryi, w którym w bezpieczny sposób, w miłej atmosferze  można poznać smak wspinaczki. Twórcą centrum wspinaczkowego jest Tomasz Warawko, z wykształcenia inżynier budownictwa,
z zamiłowania człowiek „chodzący po ścianach” i górach. To 22 ścianka, którą zbudował.
W Legnicy wykorzystał w tym celu budynek po starej gazowni, który – jak twierdzi- ma swój klimat i urok. Poza tym odpowiednią wysokość – ściany sięgają12 metrów.

Centrum wspinaczkowe działa od września i już wyrobiło sobie markę. Przybywają
tu ludzie nie tylko z Legnicy, ale przeważnie z okolicy. Tomasz Warawko twierdzi, że złotoryjanie to stali bywalcy Geco Areny. Niemały udział mieli w tym Krzysztof i Paweł Zabłotni, którzy sami uprawiają wspinaczkę i na dodatek upowszechniają tę formę aktywności wśród  rodziny i znajomych J – mówi właściciel.

Na ściankę najlepiej przyjechać w towarzystwie, bo jedna osoba się wspina, druga asekuruje. Nie bójmy się, że nie znamy się na tym, zanim zaczniemy, fachowiec nas przeszkoli i dopilnuje, czy wszystko przebiega należycie. Można zapisać się również
na sekcję. Są trzy: dla dzieci, dla dorosłych początkujących i dla zaawansowanych. Warto przyjechać w czwartki, nie dość, że są zniżki dla studentów, to jeszcze atrakcja w postaci slackline, czyli chodzenia po linie zawieszonej nad ziemią. I tego warto spróbować, by poćwiczyć równowagę, jeśli nie ducha, to przynajmniej ciała.

Co daje wspinaczka? Tomasz Warawko twierdzi, że wiele. On sam zaczął się wspinać, kiedy bolał go kręgosłup. Po kilku takich ćwiczeniach dolegliwości minęły. Wspinaczka rozwija wiele partii mięśni, wzmacnia nogi i ramiona a ponadto uczy koordynacji. No i nie można zapomnieć, że daje zastrzyk adrenaliny oraz poczucie zwycięstwa, gdy osiąga się szczyty.

 

 

                                                                                                                   Iwona Pawłowska

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *