Iza

Od dziś w sprzedaży nowe Echo a w nim opowieść o Izie i jej rodzicach. Zapraszam do czytania.

Iza pół roku temu zaczęła stawiać samodzielne kroki, chociaż jeszcze pewnie czuje się prowadzana za rękę. Niedawno nauczyła się sygnalizować swoje potrzeby. Zaczyna też powoli wypowiadać proste dwusylabowe słowa. Jej mama, Edyta nie kryje radości i satysfakcji. Iza ma 10 lat i od urodzenia życie stawia przed nią niewyobrażalne wyzwania.

Urodziła się z poważną wadą rozwojową. To rzadko spotykana przepuklina przeponowa lewostronna. Najprościej mówiąc – płuca Izy były zaplatane w jelita i doszło do niedotlenienia mózgu. Nie wiadomo dlaczego lekarz prowadzący ciążę Edyty nie zauważył podczas badania USG tego, co dzieje się z maleństwem. Gdyby wadę wykryto wcześniej, życie dziecka mogłoby mieć zupełnie inną jakość. Ale stało się. Iza urodziła się w ciężkim stanie. Od razu, w pierwszej dobie została przetransportowana do Legnicy, a potem do Wrocławia, gdzie przeszła bardzo wyczerpującą i trudną operację uporządkowania narządów wewnętrznych.

Edyta nie miała pojęcia, co dzieje się z jej córką, gdyż lekarze nie uznali za stosowne pochylić się nad jej rozpaczą i wytłumaczyć, w jakiej kondycji jest dziecko. Odchodziła od zmysłów. Na empatię ze strony personelu medycznego nie miała co liczyć. Ważne że szpital zajął się trudnym przypadkiem i zreperował największą wadę. Po miesiącu wypisano Izę a matce wręczono listę poradni, gdzie powinna szukać pomocy.

I tak zaczęła się walka o Izę i jej w miarę normalne życie. Od tego momentu Edyta i Iza stały się nierozłączne. Opieka nad takim niemowlakiem jest niewyobrażalnie absorbująca. Do typowych obowiązków nad maluchem doszły masaże, rehabilitacja, wyjazdy do klinik i szpitali. Na domiar złego okazało się, że dziecko ma wrodzoną wadę tarczycy. Jakby tego było mało – po pierwszych obowiązkowych szczepieniach dziewczynka musiała być ponownie ratowana, bo jej odporność była tak mała, że bakterie ze szczepionki zaatakowały jej organizm.

Iza wymagała nieustannego czuwania, ponieważ wielokrotnie pojawiał się u niej bezdech, który groził śmiercią. Często siniała. Jej mięśnie były wiotkie, wydawało się, że ich w ogóle nie ma. Jeden z lekarzy nazwał Izę szmacianą lalką – Edyta mówi, że takich słów się nie zapomina. Dlatego robiła wszystko, by jej córka mogła pokonać swoje słabości. Nie poprzestała na konwencjonalnych metodach leczenia i rehabilitacji dziecka. Postanowiła szukać w dostępnych jej źródłach, jak inni rodzice radzą sobie w takich sytuacjach. Tak też zaczęła stosować inną dietę dla Izy, a w konsekwencji dla całej rodziny. To dieta 5 przemian, w której efekty mocno wierzy. Mówi, że wsparcie ze strony innych matek, to dla niej coś w rodzaju psychoterapii, bo nikt inny nie zrozumie jej rozterek i niepokojów tak dobrze, jak znajdujący się w tej samej sytuacji rodzice. Koleżankom może zwierzyć się, z tego, że dopada ją zwątpienie, że nie ma siły, że jest czasem irracjonalnie zła na dziecko…

Edyta zastanawia się długo, gdy pyta się ją o to, kiedy miała ostatnio czas dla siebie. Kiedy była sama? Kiedy gdzieś wyszła z domu z koleżankami. Przez 10 lat nie odstępując Izy na krok, zapomniała o sobie. Albo czyta Izie bajki, albo układa z nią klocki, albo masuje ją… Nawet obiady gotuje po nocach, kiedy Iza śpi.

Ostatnio psycholożka uświadomiła jej, że tak nie można. Nie wolno zaniedbać ani siebie, ani relacji, jakie łączą ją z mężem. Dlatego dla higieny psychicznej i odbudowania własnej wartości zaczęła raz w tygodniu wychodzić na zumbę. Wtedy to mąż przejmuje obowiązki opieki nad Izą. Edyta jest mu bardzo wdzięczna za wszystko. Ciężar zarobkowania spadł na niego. Aby zapewnić rodzinie w miarę godne warunki, pracuje od rana do wieczora, a gdyby mógł, nie wykorzystywałby nawet urlopu. Edyta mówi o nim z czułością: jest naszym  największym skarbem, wyrozumiałym mężem. Nieraz nie jadł obiadu, nie przespał nocy, a zawsze był cierpliwy. Znosił  wszystko z pokorą.  On wycierał Edycie łzy i dawał jej siłę do dalszej walki. A najważniejsze jest to, że pokochał Izę od razu i bezwarunkowo.

Rodzina Handorów może liczyć tylko na siebie. Choroba Izy mocno zweryfikowała grono ich znajomych. Owszem, są wokół ludzie życzliwi i ich Edyta nazywa swoimi aniołami. Im jest niewymownie wdzięczna. Wspierają ją w trudnych chwilach. Jednak nikt nie wyręczy matki w opiece nad dzieckiem, bo opieka nad niepełnosprawną dziewczynką to zbyt duże wyzwanie dla wszystkich. Edycie marzy się, by od czasu do czasu przyjechał do nich jakiś wolontariusz, który pobawiłby się z Izą, poczytał jej książkę czy po prostu z nią był. Może niedługo się taki znajdzie – liczy na to Edyta.

Na razie jest po staremu, czyli rehabilitacja dwa razy w tygodniu, na którą Iza wozi małą do Jeleniej Góry. Tam poddawana jest rozmaitym zabiegom: masaże, muzykoterapia, logopedia…Raz w tygodniu obie jadą do Wrocławia na kinezyterapię Mazutowej. Efekty widać gołym okiem. To raduje matkę, ale Edyta nie jest wolna od troski, bo wie, że pieniądze na rehabilitację będą wtedy, kiedy znajdą się ludzie chętni wspierać jej córkę. Jak zabraknie funduszy, oni nie będą w stanie z jednej pensji zapewnić leczenia Izy. A o ile na pozytywne skutki rehabilitacji czeka się latami, tak efekty braku ćwiczeń da się zauważyć błyskawicznie. Edyta nie chce wyobrażać sobie, że to, co osiągnęły razem z Izą może zastać zaprzepaszczone. Stąd też jej apele o wpłaty na konto fundacji Zdążyć z pomocą, czy też prośby o 1% z podatku dochodowego. W połowie września na pomoc dziewczynce przyjdzie stowarzyszenie Nasze Rio, które zorganizuje, kolejną po Bańkograniu, imprezę charytatywną. Tym razem środki z kwesty i loterii zasilą konto fundacji, pod opieką której jest Iza Handor z Prusic.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *