Drużyna Szlachetnej Paczki

Kika miesięcy temu obiecałam czytelnikom Echa, że bacznie będę się przyglądać temu, jak rozwija się projekt Szlachetna Paczka w naszym rejonie, a finał akcji na pewno opiszę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że Szlachetna Paczka – podobnie jak bieganie po bagnach – wciąga. Na tyle, że sama zostałam wolontariuszem, specjalistą do spraw opisów, a na sam koniec nawet darczyńcą. Dlatego też nawet gdybym obietnicy czytelnikom nie złożyła, to i tak nie mogłoby mnie zabraknąć w sobotni ranek 13 grudnia w tymczasowej siedzibie sztabu na Kolejowej 4.

Nie zabrakło tam też innych wolontariuszy, darczyńców, ani świątecznej atmosfery, do której przyczyniła się ustrojona choinka i suto zastawione stoły przygotowane na podjęcie każdego gościa.

Z ról, które na siebie wzięłam, w tym dniu musiałam wybrać jedną – patrona medialnego i rejestrować skrzętnie, jak rozwija się sytuacja. A rozwijała się dynamicznie, podobnie jak szybko zapełniały się prezentami pomieszczenia magazynu. Ryzyka przepełnienia nie było, ponieważ dość sprawnie wolontariusze pakowali paczki do swoich aut i wieźli do miejsca przeznaczenia, czyli do rodzin w potrzebie.

I mnie udało się kilka z nich odwiedzić a tym samym zobaczyć z bliska, jak wygląda radość tych obdarowanych i obdarowujących.

Pierwsza wyprawa nie była daleka, raptem7 kilometrówod Złotoryi. Jechaliśmy niewielką kolumną trzech aut, w tym ciężarówką. 31 paczek przygotowali pracownicy legnickiej stacji Orlen i firmy spedycyjnej CEL Logistic oraz uczniowie szkoły podstawowej.

Rodzina, z myślą o której te prezenty skompletowano, nie spodziewała się takiej ilości paczek. Ledwie wtaszczyliśmy te wszystkie pakunki do kawalerki pani Renaty. Czworo domowników, troje wolontariuszy i darczyńca pośród piramid z kartonów stanowili osobliwe widowisko. A zagęszczenie na metr kwadratowy przekraczało dopuszczalne normy. Ciężko było poruszać się w gąszczu papieru pakunkowego pospiesznie zdejmowanego z paczek przez syna pani Renaty – dwunastoletniego Mateusza. To on przejął inicjatywę, bo zdezorientowana kobieta nie wiedziała, co ma robić w obliczu tego pandemonium. Jej partner był bardziej pragmatyczny, bo już planował, jak podłączyć nowiutką kuchenkę gazową. Temu wszystkiemu z milczeniem przyglądała się ośmioletnia Klaudia, niepełnosprawna córka pani Renaty. Klaudia cierpi na Mukopolisacharydozę typu III i jej choroba postępuje w błyskawicznym tempie. Jeszcze dwa lata temu była w stanie chodzić po schodach, dziś już tylko siedzi na wózku. Matka obawia się, że zanik mięśni już niedługo będzie obejmował przełyk i Klaudia nie poradzi sobie nawet z samodzielnym przełykaniem. W tej sytuacji żaden darczyńca nie jest w stanie pomóc bezradnej matce, jedyne co może zrobić, to tak jak stało się w tej sytuacji – kupić ssak do odsysania śliny czy pampersy lub środki do pielęgnacji dla dziewczynki. Mateuszowi radość sprawiły nowe buty, ciepła kurtka, firmowy plecak i przybory do szkoły. Dla ich mamy darczyńcy przygotowali zimowe obuwie, a dla wszystkich odzież i żywność.

Specjalne prezenty pozostawiono z prośbą, by nie otwierać ich wcześniej niż w wigilię. Nawet wolontariuszki – Marta Szczudlik i Magdalena Bałtrukiewicz – nie mogły się dowiedzieć, co kryje się w trzech tajemniczych paczkach. Pozostały jedynie domysły. A poza domysłami – ogromne wzruszenie, bo radość w oczach domowników była naprawdę ogromna. Pani Renata mówiła, że kiedy kilka miesięcy temu rozmawiała z wolontariuszkami, nie spodziewała się, że tak będzie wyglądać prezent dla jej rodziny. Nie przyszło jej do głowy, że, poza tym co niezbędne do przeżycia, ktoś zechce kupić jej nowe garnki, patelnie, mikser czy maszynkę do mięsa.

Szlachetna Paczka pozwoli jej przynajmniej nie myśleć o problemach materialnych. I tak przecież ma wystarczająco dużo kłopotów na swojej głowie, bo życie jej od dawna nie oszczędza – chore dziecko, kłopoty z byłym mężem, fatalne warunki mieszkaniowe, czy wreszcie brak możliwości podjęcia pracy. Szlachetna Paczka pokazała jej, że nie jest sama i są ludzie, którzy chcą jej pomóc. To budujące uczucie.

Druga wyprawa z pakunkami czekała nas niebawem po powrocie do magazynu. Tym razem paczek było jeszcze więcej a ich gabaryty sprawiły, że nie dało się wszystkiego zapakować do busa. Dlatego też zamieniłyśmy swoje małe osobówki na bagażówki i tak wypakowane pojechałyśmy z Martą Szczudlik i Magdą Bałtrukiewicz na rubieże powiatu. Po drodze zastanawiałyśmy się, jak uda nam się pomieścić wszystko w malutkiej klitce należącej do pani Małgorzaty. Dopóki nie zobaczyłam tego mieszkania, obawy wydawały mi się nieco abstrakcyjne, ale po przyjeździe na miejsce sama wpadłam w konsternację. O ile mieszkanie pani Renaty było malutkie, to uważam, że pani Małgorzata mieszka w przestrzeni klaustrofobicznej. Pokój jak dla Calineczki, z tą różnicą, że domownicy są naturalnej wielkości, no może poza malutkim Natanem, bo ten ma zaledwie 7 miesięcy. W tej małej przestrzeni i w mikrokuchni, z której wydzielono mini-łazienkę żyje 5 osób: pani Gosia, jej partner i trzech synów: (poza wspomnianym Natanem) czteroletni Mateuszek i sześciolatek Dawid.

Warunki lokalowe to niejedyne utrapienie pani Małgorzaty, inne kłopoty wiążą się ze stanem zdrowia ojca jej dzieci, który z powodu postępującej choroby oczu nie może znaleźć żadnej pracy. Niestety, na tę samą chorobę cierpi równie Mateusz i to jemu darczyńcy, czyli uczniowie i nauczyciele Gimnazjum w Wilkowie sprawili nowe okulary, które chłopiec od razu założył na nos, a potem wyraźnie sprawniej poruszał się po labiryncie z kartonów, jakie wnieśliśmy do tej ciasnej przestrzeni. Chłopcy w ogóle byli w swoim żywiole, kiedy poprosiłyśmy o pomoc w rozpakowywaniu pudełek. Z energią zrywali papier pakunkowy i entuzjastycznie przyjmowali zawartość każdej paczki. Najbardziej rozbawił nas Dawid, który patrząc na kolejne pudła wypełnione ubraniami, krzyczał: „ciuchy!!!”. Dopiero dotarcie do paczki z zabawkami ostudziło zapał do „ciuchów”, bo teraz można było skoncentrować się na mówiących „tabletach’. Nawet czekolady i słodycze nie cieszyły tak, jak możliwość rozsypania puzzli czy „przejechanie się” po dywanie wojskowym pojazdem. Tylko siedmiomiesięczny Natan grzecznie tulił się do wolontariuszki Magdaleny, jedyny nieświadom, tego, co darczyńcy dla niego przygotowali. A było tego wiele:  pokaźny zapas pampersów i nie mniejsze zaopatrzenie w garderobę („ciuchy!!!”) dla niemowlaka. Starszym barciom bardzo spodobał się pluszak, ale po namyśle z respektem oddali go maleństwu.

Pani Małgorzata miała łzy w oczach. Podobnie jak pani Renata – nie wierzyła, że marzenia się spełniają i to z nadwyżką. Bo choć nie uznali tego za podarunek pierwszej potrzeby, darczyńcy, kupili im nowe meble do kuchni, zlewozmywak i kuchenkę gazową. Było tego tak wiele, że wszystkich paczek mimo najszczerszych chęci nie wniosłyśmy do mieszkania, część została na korytarzu. Zostawiliśmy też  „naszą” rodzinę z małym zgryzem, jak teraz wbrew prawom fizyki umieścić większe w mniejszym :).

 

Pożegnałyśmy wieś, by ponownie wrócić do magazynu i zapakować kolejne prezenty. Tym razem wystarczyły dwie osobówki. W ciemnościach i w deszczu pomknęłyśmy z Eweliną Zabłotną i niestrudzoną Martą Szczudlik do kolejnej miejscowości naszego powiatu, gdzie czekali już dwaj dwudziestokilkuletni bracia: Paweł i Michał.

Los nie szczędził im utrapień. Gdy byli dziećmi, stwierdzono u nich upośledzenie w stopniu umiarkowanym. Jakby tego było mało, kiedy byli nastolatkami, stracili obojga rodziców. Groziło im zamieszkanie w domu dziecka. Wtedy przygarnęło ich wujostwo, którzy zadbali, by – chłopcy wymagający specjalnej opieki – mieli normalny dom. To sprawiło, że nie poczuli się ani samotni, ani odrzuceni. Jednak po kilku latach rodzinę spotkało kolejne nieszczęście – zmarł wujek chłopców. Ta śmierć odbiła się na stanie psychicznym domowników. Pogorszył się też ich i tak nie najlepszy status finansowy. Mimo to Paweł i Michał są niesamowicie radosnymi i ciepłymi ludźmi. Choć są niepełnosprawni, nie zamykają się w domu. Udzielają się w pracach wolontariatu, chętni do wszelkiej pomocy innym ludziom.

Teraz mężczyźni radzą sobie naprawdę nieźle. Na co dzień przebywają w Zakładzie Terapii Zajęciowej, gdzie wykorzystują swoje zdolności manualne i ogromne pokłady cierpliwości, tworząc prawdziwe rękodzieła. Obecnie są to choinki z makaronu lub bombki ze wstążek. Paweł i Michał są dość zaradni, ale żyją skromnie i każda pomoc rzeczowa jest przez nich doceniana. Darczyńcy skrzyknięci przez Ewelinę Zabłotną na facebooku przygotowali dla braci wiele podarków. Niektóre prezenty miały wymiar bardzo praktyczny – były to kołdry, poduszki, czy też buty i odzież. Ale nie zabrakło też słodyczy i książek, o których marzył Michał. To dla niego wolontariuszki rozesłały wici po znajomych, by przeszukali swoje biblioteczki i wydobyli z nich książki z serii „Pan Samochodzik”, których fanem jest mężczyzna. Jak sam mówi, jedną książkę czyta przez trzy dni (niejeden maturzysta powinien być tym zawstydzony). Zapas, jaki mu przywiozłyśmy, starczy pewnie na klika tygodni. Zapowiadają się zatem święta od znakiem lektury. A kiedy znudzi mu się czytanie, to razem z bratem będzie mógł wypróbować zalety nowego odtwarzacza DVD – kolejnego prezentu Szlachetnej Paczki.

Zostawiamy Pawła i Michała z ich pakunkami i poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Wracamy do Złotoryi. To nie koniec jednak, bo od rana czeka nas kolejna wyprawa. W niedzielę jedziemy do pogorzelców. To rodzina, która jako ostatnia została włączona do projektu przez Pawła Zabłotnego i Martę Szczudlik.

Kilka tygodni temu w Radziechowie wybuchł pożar. Rodzina pani Sylwii straciła wszystko w ciągu jednej nocy. Ogień strawił remontowany właśnie dom, na który zaciągnięto pokaźny kredyt. Teraz trzeba zaczynać wszystko od nowa, nie ma mebli, sprzętów, ubrań, za to raty kredytu zostały. Zostały też poparzenia i potłuczenia na ciele siostry pani Sylwii – Angeliki, która ratowała z pożaru swojego synka, skacząc z nim z pierwszego piętra To, co ocalało, zamknęło się w jednym worku i z nim rodzina sprowadziła się do pokoju użyczonego przez sąsiadów. Obecnie już wszyscy wrócili do swojego domu. Żyją na placu budowy. Dzięki życzliwości sąsiadów prace postępują bardzo szybko. Po kolei przywraca się do użytku kolejne pomieszczenia.

Pani Sylwia nie sądziła, że tylu ludzi okaże im dobre serce. Mówi: był moment, kiedy po domu kręciło się tyle ekip remontujących, że czułam się jak intruz. Fachowcy pytali mnie: a pani czego tu chce? J.

Dla tej rodziny pracownicy Mine Master przygotowali przedświąteczną niespodziankę. Do Radziechowy wieziemy dwoma busami ponad 30 paczek. Najwięcej miejsc zajmują meble, ubrania, środki czystości. Jednak są też prezenty specjalne – to, co sprawia szczególną radość, bo kupione z myślą o konkretnych marzeniach domowników. Angelika i Sylwia dostają prostownicę i suszarkę do włosów, ich mama kremy do twarzy, ojciec książkę, a mały Robert hulajnogę, bo właśnie po starcie poprzedniej rozpaczał najbardziej.

I znowu odjeżdżamy w dobrych humorach. Może to truizm, ale dawanie sprawia więcej przyjemności niż branie. A radość, którą się widzi w oczach obdarowanych rodzin daje motywację do tego, by za rok znowu podjąć się tego wyzwania. Teraz pomogliśmy 21 rodzinom w naszym powiecie. Szacunkowa wartość tej pomocy to 50 255 zł. Do akcji włączyło 965 darczyńców.

 

Już w tym momencie debiut Szlachetnej Paczki w naszym rejonie należy uznać za udany. Pora na napisy końcowe. Scenariusz i reżyseria: Paweł Zabłotny. W Drużynie SuperW wystąpili (w porządku alfabetycznym): Agnieszka Ardeli, Magdalena Bałtrukiewicz, Mateusz Baraniak, Magdalena Hrycaj, Justyna Matusz, Aleksandra Michalska, Angelika Naporowska, Paula Nydza, Magdalena Rokita, Dawid Siudak, Marta Szczudlik, Magdalena Rokita, Ewelina Zabłotna i ja – autorka tekstu. Transport: Arkadiusz Rokita, Robert Pawłowski. Obsługa techniczna: Hieronim Bajowski, Michał i Maciej Gabinet i Wojciech Małecki (Gimnazjum w Wilkowie).

 

Warto zaznaczyć, że większość Drużyny SuperW to obecni uczniowie i absolwenci mojej szkoły. To chyba coś znaczy.

 

 

 

Iwona Pawłowska

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *