Fabryka Eweliny

Ewelina Zabłotna jest zaradną dziewczyną. W chwili, kiedy absolwenci pedagogiki zasilają szeregi bezrobotnych, ona nie ma wolnej chwili dla siebie. Pracę znalazła sobie jeszcze na studiach w Krakowie. Zawsze lubiła dzieci, była pomysłowa i otwarta, więc zajęła się animacjami dla maluchów. Szło jej nieźle, miała dużo zleceń na organizację urodzin czy innych imprez dla najmłodszych.

Kiedy wróciła do Złotoryi, rozejrzała się po rynku pracy, przeanalizowała popyt, podaż i postanowiła, że zbuduje Fabrykę…Fabrykę Urodzin. Podobnie jak bohaterowie  Ziemi obiecanej też nie miała nic. Zasobna była tylko w energię i entuzjazm. Brakowało Ewelinie niestety doświadczenia, jak poruszać się po grząskim gruncie biznesu. Najwięcej problemów miała z promocją swojej Fabryki. Trafiała tu na pewien opór instytucji, ale że jest przebojowa i niezrażona – pokonała i te schody.

Teraz już promocja jest zbędna. O Ewelinie i jej pomysłach wie wielu rodziców, a co najważniejsze – ich pociechy.

Dlatego też na organizowanych w wakacje półkolonie miała komplet dzieci z lekka nadwyżką liczebną. A było co robić. Wymyśliła dla maluchów dni tematyczne. Raz bawiły się w kucharzy i piekły pizzę, innym razem wykonywały mydła, a jak była lepsza aura – budowały tipi i bawiły się w Indian. Dobrze, że wychowuje i szkoli sobie następczynie, z którymi tworzy niezapomniane animacje. One przejmują znaczą część jej obowiązków. Nawet zastanawia się, jak ona to kiedyś sama ogarniała. Chociaż talentu organizacyjnego jej nie można odmówić. To on pomagał jej zdobywać kiedyś harcerskie sprawności. Dużo mi dała praca z zuchami, poznanie metodyki harcerskiej i zuchowej. Jeździłam w Bieszczady na warsztaty, na każde zajęcia z dziećmi pisałam scenariusze, siedziałam po nocach, by wymyślić jakieś ciekawe sprawności. To była ciężka praca, również nad sobą – mówi Ewelina. Pamiętam też jak kiedyś wymyśliłam sprawność rolnika i pojechałam z zuchami na wieś do brata. Tam dzieciaki uczyły się doić krowy, strzyc owce…Spaliśmy w namiotach na zamku w Rokitnicy …było super. Doświadczenia z harcerstwa Ewelina  przekuła w kapitał swej Fabryki.

O kreatywności Eweliny i jej Fabryce już wiedzą nie tylko złotoryjanie. Ma zlecenia z Prochowic, z Legnicy, Jeleniej Góry. Fabryka ma charakter mobilny. Zdarzało się, że organizowała imprezę dla dzieci w ciasnej kawalerce, gdzie nawet nie było jak rozłożyć się ze sprzętem. Ale też pracowała na urodzinach w stylowej restauracji, gdzie kelnerzy pod muchą obsługiwali maluchy. Pomysły na imprezę urodzinową uzależnione są od płci dziecka, wieku, jego zainteresowań. Dlatego oferta jest szeroka. Mam urodziny w stylu wojskowych manewrów, z paintballem, bawimy się też z wykrywaczem metalu, mamy psikusy małej Pippi, wspinaczkę po ściance, dzieci robią z żelków naszyjniki, robimy ogromne bańki mydlane – wylicza Ewelina. Czasem zdarza jej się organizować imprezy dla dorosłych. Niedawno prowadziła taki event dla budowlańców. Obie strony były zadowolone, ale Ewelina mimo wszystko woli pracę z dziećmi, choć dodaje: dorośli też czasem są jak dzieci J.

Żeby pracować z dziećmi, trzeba je lubić i rozumieć, ale przede wszystkim być jak dziecko – w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ewelina, wydaje się, że nie zapomniała swojego dzieciństwa, kiedy to mama organizowała jej urodziny słynne na całe podwórko. W obszernym przedpokoju urządzała gościom córki tor przeszkód, bieg z balonem czy jedzenie jabłka na sznurku. Dużo Ewelinie dała atmosfera domu i fakt, że wychowywała się wśród braci. Są świetni. Oni mnie nakręcają. Paweł mnie motywuje i mówi, że wszystko da się zrobić. Krzysiek znowu podrzuca mi tysiące nowych pomysłów.

Ostatnio weszli w projekt, który miał rozruszać złotoryjskie podwórka. Akcja miała przebiegać pod hasłem – Wielcy artyści na małych podwórkach. Chodziło o pobudzenie w dzieciach z naszego miasta wrażliwości estetycznej przez poznawanie technik malarskich, tworzenie własnych wersji znanych obrazów. Fabryka Urodzin wpadła na pomysł darmowych warsztatów plastycznych na złotoryjskich podwórkach. Nawet nakręciła film z pomocą Dawida Rycąbla, promujący tę akację. Ewelina ma nadzieję, że może uda jej się to zrealizować wiosną, a na Dzień Dziecka zrobić wielki finał z wystawą prac malarskich.

To jedna z wielu akacji o charakterze społecznym, bo Ewelina nie pracuje, by tylko zarabiać. To dziewczyna, której wszędzie pełno. Wolontariuszka Naszego Rio, Szlachetnej Paczki, animatorka na imprezach charytatywnych uważa, że dobro i życzliwość do nas wracają. Dlatego nie odmawia pomocy i uruchamia swoją Fabrykę, tam, gdzie jest taka potrzeba.

 

Fabryka to moja pasja, nigdy nie traktowałam jej jako mojego źródła dochodów. Bardziej jako metodę na odnalezienie się w Złotoryi – mówi. A zarabianie to sprawa drugorzędna, dopiero niedawno zauważyła, że z tego są jakieś pieniądze, bo początkowe inwestycje zaczynają się powoli zwracać.

 

Obecnie Ewelina inwestuje w mobilny pokój świętego Mikołaja. Robi go w garażu z pomocą brata i swojego chłopaka. Sami malują, sklejają, a jak trzeba to spędzają godziny w sklepach wyposażenia wnętrz. W okresie Świat pokój będzie jednym z atutów Fabryki.

Znakiem rozpoznawczym fabryki jest jak na razie Kubuś Puchatek – bez niego nie byłoby wielu złotoryjskich i okolicznych imprez. Ostatnio Ewelina kupiła też kilka nowych kostiumów i do drużyny Kubusia dołączyli Król Julian, Hello Kitty, Scooby Doo. Tom & Jerry…

 

Ewelina nie zasypia gruszek w popiele, wciąż trzyma rękę na pulsie i kiedy może, wyszukuje w Internecie nowych kursów, szkoleń, by podnieść poziom swoich usług. Skończyła kurs uprawniający ja do prowadzenia zajęć korekcyjnych. Są to zajęcia w formie zabawy, więc dziecko nie ma prawa się nudzić, jak to bywa podczas tradycyjnych ćwiczeń. Niedawno nauczyła się robić mydła i prowadzi autorskie warsztaty mydlarskie dla maluchów. Ewelina lubi się uczyć – właśnie rozpoczęła studia podyplomowe z pedagogiki specjalnej. Coraz częściej mam do czynienia z dziećmi dysfunkcyjnymi i muszę być do tego dobrze przygotowana.

 

Rok temu wpadła na pomysł Piżama party, czyli całonocnych zabaw dla maluchów. To oferta skierowana do młodych rodziców którzy jeszcze chcieliby wyszaleć się w piątkowy wieczór na dorosłych imprezach, a nie wiedzą, co zrobić ze swoimi pociechami. Tu pomocą służy Ewelina. Imprezy już mają swoją tradycję, a dzieci je bardzo lubią. Do sali Słoneczko przychodzą ze śpiworami, karimatami, oczywiście… piżamami. Ewelina mówi, że nie mogą się doczekać, by zmienić dzienny strój na nocny i aspirować do miana króla lub królowej piżamy czy też wyzwolić energię podczas bitwy na poduszki. Bywa, że imprezy mają charakter tematyczny (np. andrzejki) a niewątpliwą atrakcją jest maraton bajkowy. Niektóre dzieci zasypią szybko, a inne nawet do 3. nad ranem nie tracą czujności J. Rano wszyscy robią sobie śniadanie, a potem wracają do domu.

 

Obecnie Ewelina coraz częściej pełni rolę menadżera Fabryki. Młode animatorki przejmują znaczą część jej obowiązków. Ja bym chciała robić wszystko: malować twarze dzieciom, prowadzić konkursy, tańczyć, skakać…ale tego się nie da. Muszę dać się wykazać dziewczynom, mogę im podpowiadać, ale na tym koniec.

To znak, że Fabryka się rozwija i nie jest już amatorską manufakturą 🙂

 

W czym Ewelina upatruje swój atut i wartość Fabryki? Myślę, że jestem kreatywna – mówi. To mi pomaga istnieć wśród konkurencji. A konkurencja mnie wręcz nakręca, bo ja lubię, być jeszcze lepsza  🙂.

Iwona Pawłowska

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *