Solidarni z Klaudią

W styczniowym Echu opowieść o Klaudii.

Czasem zdarza się nam mieć koszmarne sny, w których chcemy uciekać, a nogi nie poddają się naszej woli, chcemy coś powiedzieć, a głos nie wydobywa się z naszego gardła, chcemy kogoś dotknąć, a  ręka jest jak z marmuru. Tak można sobie wyobrazić sytuację Klaudii Piechury, której świadomość uwięziona jest w nieposłusznym ciele.

Nie od zawsze tak było. Stało się to kilka lat temu pewnej kwietniowej nocy. W mgnieniu oka. Zbyt duża prędkość, brak doświadczenia, ciemność, zmęczenie…Teraz to już nieistotne. Po prostu stało się. Dziewczyna, która stała u progu dorosłości, właśnie odebrała świadectwo ukończenia liceum, rozpoczynała nowy rozdział swojego życia – miała właściwie je teraz utracić.

Kiedy o świcie policja zapukała do domu rodziców Klaudii, by poinformować ich o wypadku córki, nie przypuszczali, że ona właśnie walczy o życie w na legnickim OIOM-e. Myśleli, że to niewielkie obrażenia, może złamana noga, ręka, potłuczenia…jednak kiedy wprowadzono ich na oddział, nie umieli zrozumieć, co się stało. Jeszcze kilkanaście godzin temu widzieli ładną, roześmianą dziewczynę, teraz patrzyli na umierające dziecko.

Lekarze nie dawali im żadnej nadziei. Kiedy pytali o córkę, mówili: nic nowego, umiera. Momentem dramatycznym dla rodziców była prośba lekarzy o zgodę na pobranie organów do przeszczepu. Ojciec Klaudii mówi, że nie mogli uwierzyć w to, co słyszą. Matka wspomina, że wbrew wszystkiemu, co się działo, ona nie wyobrażała sobie, by miała pożegnać Klaudię. Na szczęście też aparatura sprowadzona z Krakowa potwierdziła, że mózg dziewczyny żyje, wszystkie tętnice prowadzące krew do niego pracują. Niedługo odłączono ją od respiratora, zaczęła samodzielnie oddychać. Na szybką poprawę stanu zdrowia Klaudii nie można było liczyć.

W tym czasie w miasteczku dużo mówiono o wypadku. Nic dziwnego – to bardzo dramatyczne wydarzenie. Jedną z ofiar był młody człowiek, pasażer auta prowadzonego przez Klaudię. Pojawiały się spekulacje, pogłoski i plotki. Rodzicom niełatwo było opowiadać o wypadku. Irytowały też nachalne i wścibskie pytania o córkę. Nie wszyscy umieli uszanować ból rodziny.

Na początku Klaudię odwiedzali znajomi ze szkoły, jednak nie umieli udźwignąć widoku swojej koleżanki, która wcale nie przypominała tej zapamiętanej z ostatniej szkolnej czy klasowej imprezy. Jak i o czym porozmawiać z dziewczyną w śpiączce? Z tym nie miał problemów ojciec. On mówił Klaudii o wszystkim, co się dzieje, w domu, w mieście…

Po miesiącu pobytu dziewczyny na OIOM-ie przeniesiono ja na oddział paliatywny legnickiego szpitala. Tam spędziła kolejne tygodnie.

Do tej pory rodzice są niewymownie wdzięczni ordynatorowi tego oddziału, który pomagał nie tylko, jak nakazuje mu etyka zawodowa, ale zaangażował się silniej w próbę wyprowadzenia Klaudii ze stanu wegetatywnego. To on namówił rodziców na klinikę w Toruniu i robił wiele, by dziewczyna się tam znalazła.

I tak się stało. Klaudia trafiła do Torunia na wiele miesięcy. Jednak za pobyt w tej placówce rodzice musieli płacić i to niemałą kwotę. Na dodatek nie chcieli zostawiać córki samej. Skoro mama musiała pracować, z Klaudią pojechał ojciec, który jest na rencie. Wynajął sobie pokój w Toruniu i codziennie był z córką. A mama, skoro nie mogła jej towarzyszyć, dzwoniła do Klaudii. Dziewczyna reagował na jej głos emocjonalnie, widać to było po twarzy i uśmiechu na niej.

Co dał pobyt w Toruniu? Z perspektywy czasu rodzice oceniają, że największym osiągnięciem lekarzy i rehabilitantów było zastosowanie u Klaudii nowatorskiej metody zwanej cyber-okiem.

 

Cyber-oko to eksperymentalny sposób porozumiewania się z ludźmi w stanie śpiączki. Na czym polega? Przed Klaudią stawiano monitor, a na nim w czerech rogach pojawiały się obrazki, na środku był czujnik, który zgrywał się ze wzrokiem dziewczyny. Kiedy wszystko było gotowe, a Klaudia skoncentrowana na monitorze, terapeuta zadawał pytania i dziewczyna w odpowiedzi spoglądała na obrazek, będący w jej rozumieniu odpowiedzią. Tak Klaudia mogła „mówić” o tym, co ja boli, na co ma ochotę, co czuje…Kiedyś po spacerze, na który ją zabrałem, zapytano ją, jak spędziła dzień? Odpowiedziała, że miło, bo z tatą.  – mówi pan Piechura. Łzy mi się zakręciły w oczach – dodaje.

Cyber-oko to był, i do tej pory jest, jedyny sposób na kontakt za zamkniętą w nieruchomym ciele świadomością Klaudii. Co ciekawe – w ten sposób Klaudia odbyła swoją randkę z kolegą z kliniki. Oboje rozmawiali ze sobą cyber-okiem. Ich zażyłość byłą tak silna, że  kiedy on opuszczał klinikę, Klaudia płakała. To, świadczy, że choć jest pogrążona w śpiączce, ma kontakt z rzeczywistością.

Dlatego lepiej nie rozmawiać o jej wypadku w obecności Klaudii. Rodzice mówią, że silnie reaguje na te wspomnienia.

 

Wszystkie czynności wokół córki wykonują tylko rodzice. Nie mają łatwo. Mama mówi, że bardzo potrzebują wanny na kółkach, którą mogliby swobodnie przywozić z łazienki, do pokoju, w którym leży córka. Na razie mycie odbywa się na łóżku. I nie są to komfortowe warunki dla żadnej ze stron.

Karmienie Klaudii to osobny temat. Odbywa się dojelitowo (PEG). Po wypadku dziewczyna nie jest w stanie sama przełykać pokarmów. Stąd takie rozwiązanie. Niestety, to nie jest ani łatwe, ani tanie. Mama Klaudii nauczyła sama się podawać pokarm córce. Robi to z wyczuciem, powoli, nie tak jak w niektórych szpitalach, byle jak, byle szybciej – mówi. Mieszanką odżywcza to kolejny dodatkowy wydatek, nierefundowany przez NFZ. Do tego dochodzą pampersy, kilka dziennie, na które Fundusz też skąpi.

Rehabilitacja Klaudii odbywa się w domu, rodzice płacą za to z własnej kieszeni, NFZ tego nie pokrywa, a Klaudia musi być rehabilitowana systematycznie, dwa razy w tygodniu. Cena jednego zabiegu to 50 złotych. Ojciec przygląda się rehabilitacji, by potem samodzielnie wykonywać z Klaudią te ćwiczenia, bo zaniedbać ich nie można, kiedy dziewczyna przez większość dnia czas leży.

Zdarza się Klaudii „wyjść” na zewnątrz. Rodzice wożą ją na krótkie spacery, krótkie ponieważ pchanie wózka pod górę po nierównych chodnikach nie jest łatwe ani dla matki, ani dla chorego na serce ojca.

Co rodzice czują, patrząc na zdjęcia Klaudii sprzed wypadku? Cały czas zadają sobie pytanie: dlaczego? Teraz nie chcą myśleć o przeszłości, ale też boja się myśleć, o przyszłości. Żyją dniem dzisiejszym. I cieszą się z każdego przejawu świadomości Klaudii, każdego minimalnego postępu, na przykład tego, że córka uczy się siedzieć. Mama mówi, że to tak jakby mieć niemowlę w domu, które nie mówi, nie chodzi, przy którym trzeba czuwać całą dobę. Tylko jest jedna różnica – niemowlę zacznie mówić, chodzić…a Klaudia? Któż to wie. Rodzice nie tracą nadziei.

Ktoś mógłby zapytać, po co pomagać dziewczynie, której brawura za kierownica doprowadziła do takiego stanu? To pytanie jest zapewne uzasadnione. Jednak Klaudia już poniosła za to karę. Surową karę. A pomoc potrzebna jest nie tyle dziewczynie, co jej rodzicom, którzy z pełnym poświęceniem oddali się opiece nad córką. I nie robią tego z obowiązku, jaki wynikałby z ich więzów krwi. Wystarczy posłuchać, z jaką czułością zwracają się do dziecka i jak bardzo cieszą się, że jest w domu, a nie w klinice.

Dlatego mając to wszystko na uwadze zwracam się z prośbą o finansowe wsparcie rodziny Piechurów, którzy w swoim apelu piszą:

 

Proszę pomóż Klaudii!

Nasza obecnie 21-letnia córka, wchodząc w swoją pełnoletniość, uległa wypadkowi, odnosząc ciężkie obrażenia pnia mózgu. Już trzeci rok z wielkim zawzięciem i naszą pomocą walczy o swoje zdrowie. Klaudia jest stanie apalicznym, czyli w śpiączce. Żeby jej pomóc, niezbędna jest bardzo kosztowna rehabilitacja oraz specjalistyczny sprzęt, np. wózek elektryczny konieczny do codziennych czynności życiowych. Koszty tych potrzeb znacznie przekraczają nasze zdolności rodzinnego budżetu. Wszelkimi siłami pragniemy pomóc naszej córce, lecz sami nie dajemy już rady. Dlatego serdecznie prosimy każdego, kto może i chce pomóc, uwięzionej we własnym ciele Klaudii w wydostaniu się z tej matni, o finansowe wsparcie, za które w imieniu córki szczerze DZIĘKUJEMY. 

rodzice Klaudii

Prosimy o wpłaty na konto fundacji “ANIMUS”:   Bank PKO BP SA   I oddział Złotoryja     87 1020 3017 0000 2102 0211 9964
lub  1%  podatku:  KRS  0000315596 z dopiskiem – KLAUDIA  PIECHURA    

 Pomagając z serca wdzięczność serc wielu dostajesz

 

 

 

 

Iwona Pawłowska

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Artykuł - Echo Złotoryi, Reportaż. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *