Quo vadis, homo?

Po czym poznać, że skończyły się wakacje? Po tym, że dylemat, w którą stronę dziś pojechać rowerem zastąpił inny – jak przetrwać pięć dni z totalnie odjechanym planem lekcji i nie stracić głosu? Jak wykorzystać weekend, by odpocząć i jednocześnie być wszędzie, gdzie być trzeba? A dziś byłam w rynku. Między innymi. Po raz czwarty publicznie czytałam klasykę literatury. Już za mną Fredro, Sienkiewicz, Prus i drugi raz Sienkiewicz, tym razem z „Quo vadis”. Z roku na rok coraz więcej chętnych złotoryjan chce czytać innym złotoryjanom. Sęk w tym, że tych słuchających nie przybywa. Przechadzający się po rynku, robiący w okolicznych sklepach zakupy, stojący w kolejce do bankomatu siłą rzeczy pochwycą kilka fraz, ale to jakby od niechcenia, jakby przypadkiem. Zaraz się z tego otrząsną, jak zmoczony wodą pies i pójdą do swoich spraw po chleb, po pomidory, po mięso na rosół, nieskażeni słowem. Słuchaczami mimo woli stają się mieszkańcy okolicznych kamienic. Niektórzy z irytacją piszą posty z pytaniem: „kto od rana wyje na ulicy?”
Dlatego z prawdziwym wzruszeniem patrzyłam, jak podchodzi do nas staruszek podpierający się dwoma kosturami, siada na schodach wystawia twarz do słońca i słucha. Po prostu słucha. Po dłuższym czasie z trudem podnosi się i odchodzi. Quo vadis, domine?
Quo vadis, homo?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *