Oswajania z futbolem ciąg dalszy

Już mówiłam, że za meczami piłki kopanej nie przepadam, ale jak mąż mówi: idziemy na mecz, to potulnie idę. Nie żebym taka ugodowa była, ale boję się, że się rozmyśli i powie: jedziemy na dożynki. Wolę jednak mecz. Obiecałam sobie, że teraz nie będę się denerwować kibicami, słonecznikiem, butelkami. To już było i wystarczy. Teraz skupię się na tym, co na murawie. Zapowiadało się dynamicznie, bo przyjechali futboliści Kuźni Jawor, czyli bohaterowie niedawnych zapasów na trybunach, po których zamknęli im stadion. Na boisku było nawet ciekawie. Pod względem kolorystycznym szczególnie. Zielono, żółto, niebiesko, czerwono – było na czym wzrok zatrzymać. Na początku było też kilka dramatycznych momentów, po jednym z nich dokopaliśmy gościom 1:0 i myślałam, że skupię się na podaniach, dośrodkowaniach, rożnych, obronie i tym podobnych zabiegach boiskowych, co przypominały po wielokroć balet i judo w jednym, ale kurczę…znowu nie mogłam. No nie mogłam, bo się nie dało. Po lewej miałam dość liczną i wyjątkowo głośną grupę, którą nie sposób było zignorować. „Zawsze i wszędzie policja jeb…na będzie” powtarzało się za jej sprawą co kilka minut, choć na stadionie policjanta ze świecą było szukać. Serdeczne powitanie: „Ku.wy z Jawora” albo „Kuźnia Jawor, a co to ku..wa jest?” wydobywało się z tych kibolskich ust znacznie częściej. Agresywne, wulgarne skandowanie docierało również do uszu dzieciaków, dość licznie przybyłych ze swoimi rodzicami na ten mecz. Pociechy duże i małe siłą rzeczy przyswajały te soczyste rymowanki typu „Cała Polska jeb..e Śląska” Krótkie, zgrabne frazy z prostym metrum są bardziej atrakcyjne niż uczona w szkole „Reduta Ordona”. Poza tym nauka na świeżym powietrzu daje lepsze rezultaty ;).
Pewnie gdyby akacja meczu w drugiej jego części była bardziej dynamiczna, efektowna i efektywna, publiczność łatwiej zniosłaby chamstwo kiboli, ale no cóż…piłkarze nie dali na to szans.
A mogła być fajna rozrywka. Jednak skoro z samej najwyższej góry idzie przyzwolenie na stadionową agresję, to chyba spokojniej nie będzie. Przynajmniej przez następne trzy lata.
Może jednak lepiej na dożynki?
P.S. Mam nadzieję, że po tym wpisie Górnik nie wykopie mnie ze stadionu, kiedy kolejnym razem tam zabłądzę 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *