Przecinek jak bumerang, czyli czy umiemy się śmiać ;)


Od lat jestem blondynką. Raz jasną, raz ciemną, ale blondynką. Tak się zżyłam z tym kolorem włosów, że czasem rzuca mi się on na mózg. Bywam rozkojarzona, nielogiczna, roztrzepana i popełniam gafy. Bywam taka, co nie znaczy, że nie zdarza mi się przebłysk intelektu, a wtedy mówię do rzeczy i do ludzi, coś skojarzę, dodam 2 do 2 i we właściwym miejscu postawię przecinek. Nie jestem doskonała i to akurat wiem z całą pewnością. Mam jednak już tyle lat, że nie zdołam się zmienić. Rzecz jasna na lepsze. Nie mam już na to wystarczająco dużo czasu. Dlatego postanowiłam potraktować swą niedoskonałość z dystansem i ironią. Śmiać się z siebie, po prostu. Tej swobody w samoocenie nauczyły mnie pierwsze spotkania Złotoryjskiego Klubu Fotograficznego. Może przez te 7 lat przynależności do klubu zdjęć nie nauczyłam się robić, ale na pewno dystansu do siebie nabrałam. Gdybym nie umiała z uśmiechem (i pokorą jednocześnie) przyjmować uwag zdolniejszych od siebie kolegów, musiałabym popełnić rytualne samobójstwo. A przynajmniej skończyć ze zdjęciami i zająć się hodowlą kur. Na przykład.
A wracając do rzeczy – dygresyjność to też moja wada – wolę się śmiać z siebie, bo skoro to robię, to znaczy, że widzę i rozumiem, że ze mną jest coś nie tak. Przecież gdybym tego nie widziała, to dopiero byłby problem. Przecież tylko wariat twierdzi, że nie jest wariatem, a głupiec, że wie wszystko ;). Wolę się śmiać z siebie niż z innych. Wolę wypuszczać powietrze z przepony niż nadymać się jak indor, co obserwuję u nieumiejących się śmiać.
Wiem, że są tacy ponuracy, co z mojego wpisu wyciągną tylko przecinek, wiek, roztrzepanie, brak logiki i nieumiejętność robienia zdjęć. Wiem i współczuję tym wszystkim brunetkom i szatynkom :). A tak w ogóle: keep smiling! 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *