Pierwsze koty za płoty

mały plenerek

mały plenerek

Efektem dzisiejszego dnia jest potworny ból gardła. Czuję się  jakby siedział w nim jakiś złośliwy chochlik i ciął żyletką migdały. A to dopiero pięć godzin mówienia. Jutro następne pięć. W piątek sześć, … a w sobotę nie będę pewnie już nic mówić. Rodzina się ucieszy.

Nie potrafię jeszcze zaaklimatyzować się w nowej strefie czasowej 🙂 Niby robię coś pożytecznego, drukuję jakieś rozkłady, ustalam plan pracy, a psychicznie jestem na wakacjach. Pogoda też jakaś dziwna. Rano zimno, potem upał, wieczorem jesienny chłód. Chyba faktycznie pora zapomnieć o beztrosce i skoncentrować się na pomnażaniu wyników 🙂  i szkoleniu przyszłej elity intelektualnej kraju 🙂 Ta elita in spe ma to raczej w głębokim poważaniu 🙂 Nie dziwię się. Ja w ich wieku…

Dzisiaj wieczorem próbowałam odrobić zadanie domowe na jutrzejsze spotkanie Klubu. Miałam naprawdę szczery zamiar „zdjąć” coś ładnego i nie przynieść wstydu rodzinie, ale temat „Po żniwach” jakoś mi nie podchodzi. Przejechałam przez okolicę i uznałam, że kilka plenerów nadaje się do fotografowania. Kiedy wgrałam zdjęcia do komputera, okazało się, że są mdłe, bez wyrazu, wtórne i w ogóle do…Chyba się cofam w rozwoju. Na laury nie mam co liczyć. Poza tym już chyba jest faworyt jutrzejszego głosowania – Mąż, który miał dziś okazję fotografować okolicę z lotu ptaka. Tylko pozazdrościć. Choć, jak sam mówił, przeżycie momentami było ekstremalne, szczególnie gdy wychylał się z aparatem przez otwarte drzwi samolotu. Jak wygra jutrzejsze głosowanie, to naprawdę zasłużenie. Należy mu się! Na pewno za odwagę 🙂

mężowski widoczek

mężowski widoczek

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *