Ciemny lód na rozdrożu

Niechaj mnie jutro uczniowie nie pytają, czy sprawdziłam: próbne matury i testy. Wzięłam urlop od „Lalki”, „Kamieni na szaniec”, werterycznych zgryzot, dziadowskich Gustawów i w ogóle ambitnego repertuaru klasyki.
Wzięłam też aparat w komplecie z mężem, klubowym zespołem fotografów i pojechałam łowić widoczki. Uznaliśmy za zasadny pomysł Prezesa, że kaczawskie Okole się do tego nada i ruszyliśmy pod górę. Mocno zaskoczył nas zmrożony śnieg. Okazało się, że powyżej 600 m nad poziomem morza panują już całkiem niezłe warunki do zimowych sportów. Problem polegał jedynie na tym, że nie na sportu uprawianie przyjechaliśmy i siłą rzeczy nie zawsze byliśmy zachwycenie jazdą figurową na lodzie czy slalomem alpejskim bez nart między drzewami. Jeszcze jakoś szło wchodzenie na szczyt, ale już grozę budziła sama myśl, że droga powrotna może odbywać się na zadzie. Po zdobyciu Okola na chwilę można było zapomnieć o lękach, bo widoki znieczulały strach, a u niektórych tłumiły nawet odruch instynktu samozachowawczego – wspinali się na lodowe skały, byle tylko więcej nieba uchwycić, a mniej zarośli na spodzie. A niebo naprawdę kolory miało bajeczne – niebieskie, żółte, różowe, filetowe… Szkoda, że spektakl trwał tak krótko i potem zrobiło się dziwnie ciemno. Na tyle ciemno, że już lodowe pułapki były trudne do identyfikacji i niejeden z nas przejechał się na nich niespodziewanie lub obił kość ogonową, bo w ciemności ciemny lód potrafił zaskoczyć. Zaskoczyły nas też rozdroża, bo zapomnieliśmy, czy szlak, którym szliśmy był niebieski czy żółty. Jednak stwierdziliśmy, że skoro w jedną stronę szliśmy pod górę, to raczej jak w dół pójdziemy, to i tak będziemy bliżej poziomu morza niż wcześniej. Dobrze, że doszliśmy do aut, a nie do Kołobrzegu, bo moje zupełnie mokre buty już powoli traciły swoją funkcję.
Do domu dojechałam w formie sopla lodu i teraz nie myślę, żeby cokolwiek sprawdzać, bo ciągle chucham w dłonie.
Może do jutra mi przejdzie i wrócę do wertetycznego weltschmerzu, rzucania na szaniec kamieni i innych syzyfowych prac.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *