A może tą drogą?


A jakby tak już to było normą. Praca od poniedziałku do czwartku. Weekend już od czwartkowego wieczora. Piątek na odespanie tych całych czterech dni wydajnej pracy. Sobota na same przyjemności, czyli wypad za miasto lub do kina, w wersji bardziej brutalnej – na pranie, ścieranie kurzu i prasownie wypranego. A niedziela na spotkanie z rodziną, ewentualnie, w wydaniu dla masochistów, na przygotowanie się do pracy. Bo przecież te cztery dni trzeba jakoś zapełnić. 
Wizja całkiem realna. W Goeteborgu przeprowadzono roczny eksperyment ze skróceniem czasu pracy. Zamiast ośmiu godzin, było sześć. Jaki uzyskano efekt? Pracownicy, którym skrócono dzień pracy, stali się zdrowsi, bardziej zadowoleni i produktywni, rzadziej brali „chorobowe” i bardziej angażowali się w zajęcia.
Niestety, okazało się, że mimo tych wspaniałych efektów, eksperyment trzeba było przerwać, bo był zbyt kosztowny i wymagał zatrudnienia nowych pracowników, żeby wszystkie obowiązki i zadania były wykonane w normie.
I tak ekonomia wygrała z człowiekiem. Jak zawsze. W rodzimym, lokalnym wydaniu taki eksperyment nie wchodzi w grę. Mam wrażenie, że z racji bryndzy budżetowej nie tylko wydłużą nam tydzień pracy do ośmiu dni, z wynagrodzeniem za pięć, ale jeszcze – byśmy mogli wspomóc nasz powiat – przekonają nas, że powinniśmy do każdej godziny pracy dopłacać po 20 złotych. To byłby naprawdę udany eksperyment. Złotoryjski eksperyment. Tylko, czy pacjent by to przeżył? 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *