Syzyf w pracy :)

Poszłam sprzątać miejski park i czuję się pozytywnie. Nie świetnie, ale właśnie pozytywnie. Pobiegałam pod górę i z góry, zrobiłam niezliczoną ilość skłonów, przypakowałam biceps, dźwigając wory z butelkami, równie niezliczonymi jak te skłony. I zjadłam michę grochówki z wkładką mięsną. Czegóż więcej chcieć od sobotniego przedpołudnia? Co dałoby mi więcej pozytywnej aury? No…pewnie coś by się znalazło, ale widok niebieskich worków ustawionych rzędem pod śmietnikiem osiedla ujawnił mi obraz wykonanej roboty. Pełną satysfakcję psuje świadomość, że za tydzień miejsce z takim poświęceniem sprzątane przez kilkudziesięciu zakręconych, będzie prawdopodobnie w stanie odmiennym od dziś zostawionego. Znowu do parku zejdą się miłośnicy spożywania wszelkiej maści rozweselających trunków, znowu amatorzy chipsów i jogurtów zostawią materialny ślad po sobie, ponownie sprzątający mieszkanie uznają, że zbite filiżanki, talerze i rozklekotane meble mogą wynieść między drzewa…
No ale chyba na tym świat polega, że są biorący i dający, pasywni i aktywni, głupi i mądrzy, a tylko od nas zależy, do jakiej grupy zgłosimy akces.
Myślę, że to bieganie z workiem dało mi też wymierną nagrodę, na samym końcu znalazłam auto. Piękna, zgrabna, sportowa linia nadwozia, silnik o sporej pojemności, alufelgi…Niestety, za chwilę znalazł się też właściciel. I oddałam uczciwie, lecz z lekkim oporem dziecku tę zabawkę 

P.S Dziękuję wszystkim, którym się chciało chcieć. Było naprawdę miło 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *