Dowody na istnienie

Kiedyś niejaki Tomasz udowodnił, że Bóg istnieje. Było to kilkaset lat temu, a rzeczony został okrzyknięty świętym. Chłop wziął problem na chłopski rozum i stwierdził, że skoro świat się rusza, to znaczy, że ktoś go poruszył. Kto? No jasne, że Bóg. I tak mu się to fajnie poskładało, że poszedł za ciosem i jeszcze cztery dowody na zasadzie poprzedniego przeprowadził.
Ja, w przeciwieństwie do Tomasza z Akwinu, jestem kobietą (nota bene kobiet nie lubił) i na dodatek nieświętą, więc wolę czucie niż rozum. I tym moim czuciem kompletuję własne dowody na istnienie Boga. Od wczoraj zarejestrowałam dwa.

Dowód numer jeden – zachwyt
W ostatnią niedzielę poczułam, że Bóg musi być. Całkiem na poważnie to piszę, więc proszę co bardziej wrażliwych, by mi nie zarzucali cynizmu, bezmyślności, wyniosłości, złośliwości i innych –ości. Wczoraj poczułam taką błogość, jakby namiastkę Raju. W pocie czoła, pleców i innych części ciała, walcząc z grawitacją, wlazłam na szczyt góry. Usiadłam na skale i siedziałam. Nie robiłam nic, tylko byłam, patrząc na dalekie pasma Karkonoszy i Izerów, a otulały mnie pierwsze prawdziwe promienie słońca, na tyle ciepłe, że mogłabym powiedzieć tylko jedno: „Chwilo trwaj!” W tyle, a w zasadzie w dole, zostały sprawy, co mącą spokój i tacy sami ludzie. Była ciepła skała, niebieskie niebo, horyzont i ja.

Dowód numer dwa – ulga
Ten dowód zaobserwowałam dziś. Szłam do pracy z bolącym gardłem i „z myślą ciężką jak z dzbanem na głowie niewiasta”. Ta myśl brzmiała mniej więcej tak: „Musisz wytrzymać te 7 lekcji z okienkiem, nawet jeśli przyjdzie ci stracić głos, bo L4 nie wchodzi w grę.” Żeby dostać zwolnienie, trzeba iść do lekarza, a na to trzeba mieć zdrowie i tak koło się zacieśnia .
I kiedy dotarłam do szkoły, trafiła do mnie wieść – jedna lekcja mniej! A jutro zamiast prowadzić siedem „gadanych” zajęć, jadę na wycieczkę do Wrocławia. Może tym sposobem ocalę gardło, krtań i tchawicę 
Tak, Bóg na pewno istnieje!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *