Kiedyś bawiłam się w dom


Mam poczucie, że jestem wybrakowana. Może ja po prostu nie miałam być kobietą. W dzieciństwie bawiłam się samochodami – to chyba wiele tłumaczy. Ale bawiłam się też w dom i woziłam lalki w wózku, a czasem kota Mruczka, którego ubierałam w swój sweterek. Czasem też robiłam szaliczki na szydełku. Dla Mruczka.
Może jednak wtedy byłam bardziej kobietą niż teraz. Bo teraz mi nie wychodzi zabawa w dom.
Ostatnio mama pyta mnie, co robiłam po pracy. Zgodnie z prawdą mówię: „Nic.” „No jak nic?” – słyszę wyrzuty i czuję karcące spojrzenie na sobie. Więc reflektuję się i szukam w pamięci, co mogę uznać za właściwą odpowiedź: „No u kosmetyczki byłam” – przypominam sobie. „I psom dałam jeść. A wcześniej pobiegałam. Całe 7 km.” – mówię z dumą i z nadzieją na pochwałę. Mylę się. Nie o to chodziło. O święta chodziło. O porządki. O mycie okien.
No to próbuję uszczęśliwić mamę, a przynajmniej nie chcę utwierdzać jej w przekonaniu, że cały wysiłek wychowawczy okazał się nieskuteczny. Bądź w szpitalu mnie podmieniono. A sobie udowodnić, że jednak nie jestem adoptowana. I mówię: „Mopa nowego kupiłam”. „I?” – mama z nadzieją, choć bezskutecznie czeka na ciąg dalszy.
No cóż, ja też czekam, bo jakoś mi to sprzątanie nie idzie w parze z chęciami.
Dziś rano widziałam w Lidlu prawdziwe kobiety. Kupowały majonez, jajka, białą kiełbasę, koszyczki, szmaciane pisanki do zawieszenia w ogrodzie…
A ja chyba zaraz pójdę pobiegać, a potem zrobię konspekt prelekcji na jutro, a w niedzielę może zacznę pisać tekst do Echa.
Może koło środy uda mi się obudzić w sobie ten żeński pierwiastek, który napędzi mnie do działania i uczyni choćby marną kopią swojej mamy – Perfekcyjnej Pani Domu. Trzymajcie za to kciuki 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *