Dzieckiem podszyci :)


W piątek wieczór przed szalenie długim weekendem wypada powiedzieć mi jedno: uff!
To już koniec. Koniec prób, imprez szkolnych, biegania po schodach: parter – aula. Koniec, mam nadzieję, łamania obcasów, koniec spadających dekoracji. Koniec nerwów, że nawali sprzęt, że ktoś z ekipy się rozchoruje, że zabraknie prądu. Nie jestem reżyserem. Jestem nauczycielem. Tak mam w angażu. Dlatego nie podoba mi się rola, z jaką czasem przychodzi mi się zmierzyć. Ale cóż, nie zawsze mamy, co kochamy. Nie wszystko też musimy kochać 
Ten piątek to też koniec moich lekcji z kolejną grupą maturzystów. Już nie przyjdą na polski do 104 przy Kolejowej, by sobie pomilczeć. Może to paradoks, ale już nauczyłam się czytać ich milczenie i wiem, co chcieli mi nim powiedzieć . Dziś „na świadectwach wzbici w radość odlecieli”. Jeszcze wpadną tu kilka razy, by spełnić swój egzaminacyjny obowiązek, mam nadzieję zwieńczony pozytywnym wynikiem. A potem będą żałować, że liceum nie trwa, zamiast trzech, trzydziestu lat. Bo to właśnie tu – choć trudno w to czasem uwierzyć – spędza się najfajniejszy czas. Tu się żyje we względnej beztrosce. Tu znajduje się przyjaźnie i miłości. To ostatnie akurat mogę potwierdzić własnym życiem.
Szkoda tylko, że w czasie nie da się zamknąć jak w kapsule ratunkowej i przemierzać świat, mając wciąż 20 lat. Niedawno właśnie tłumaczyłam, na odchodne, moim maturzystom, że każdego z nas kiedyś dopadnie syndrom Józia z „Ferdydurke” – tego trzydziestolatka chłystkiem podszytego. I tylko kalendarz i lustro powiedzą nam, że mamy więcej w metryce i na twarzy wyryte, niż się w głębi duszy czujemy.
Jednak wyjątkowo dziś wieczorem nie muszę sprawdzać kalendarza ani spoglądać w lustro. Czuję się tak, jak czuć się powinien człowiek dość pełnoletni i mocno zmęczony życiem.
Ale jak odpocznę chwilę, może znów zazielenią się moje myśli i wróci ta prawdziwa ja – maturzystka rocznik 1989. Choć już dawno przekroczyła „Rubikon nieuniknionego trzydziestka” 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *