Pierwszy dzień jesieni


Lubię piątki jesienią. Lubię je też wiosną. Nawet zimą są znośne. Latem, na wakacjach każdy dzień jest jak piątek. W ogóle lubię piątki, szczególnie te, co są zapowiedzią zupełnie wolnej soboty. Jak dziś. A dziś jest wyjątkowy piątek, bo inauguruje jesień. I tak idę sobie z psem polami i widzę, że jeszcze kwitną kwiaty, ale już barwią się liście dębu. Pod nogami trzaskają żołędzie, na horyzoncie snuje się dym z ognisk czy może mgła. Nieważne, jest impresjonistycznie. I do tego to babie lato. Kocham jesień. Tę pierwszą jej odsłonę, z feerią barw, co każe mi wziąć aparat, wyjść z domu i chłonąć ją zmysłami, i utrwalać obrazy, by mieć się przy czym grzać w zimowe chłody. I lubię też jej płaczliwą naturę, co daje mi alibi do nicnierobienia, do herbaty z malinami i do kokonu z koca. Lubię każdą jesień (poza jesienią życia) i myślę sobie, że mogłaby trwać aż do wiosny . Wiosnę też lubię. W każdy piątek .

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *