Nogami!


Marzyły mi się od kilku miesięcy. Co weekend zastanawiałam się, czy teraz się uda. I ciągle nie było nam po drodze – mnie i górom. Aż wreszcie się spełniły. I to w jakich okolicznościach przyrody! Grzechem byłoby dziś poskąpić czasu na Rudawy. O tej porze roku są najpiękniejsze. Niezależnie od tego, czy spowite mgłą czy mieniące się złotem liści. A dziś właśnie było złociście i brązowo, i czerwono. I w ogóle pięknie. Bo takiego lata tej jesieni jeszcze nie było. Trzeba było zobaczyć buczynę, zanim drzewa stracą liście. Nie było pod drodze na szczyt ani jednego widoku, którego nie chciałabym utrwalić aparatem. Widoki pchały się w obiektyw na wyścigi. Niestety, nawet najdoskonalszy aparat nie jest ludzkim okiem i nie docenia należycie wszystkiego, co zachwycało mój wzrok. Stąd znowu, po powrocie do domu, w kosz wrzuciłam większość obrazków, które z takim zaangażowaniem kolekcjonowałam po drodze. A na szlakach nietłoczno i cicho. Ludzie zgęstnieli dopiero przy ruinach Bolczowa. Ale to chyba naturalna kolej rzeczy.
Kiedy przycupnęłam na chwilę na kamieniu przed zamkiem, czekając na Męża, byłam świadkiem ciekawej wymiany zdań. Matka objuczona torbami, mężem i dziećmi pyta młodego turystę, którą drogą łatwiej będzie jej zejść z wózkiem spacerowym. Turysta patrzy na wózek, na drogę: jedną, potem drugą i mówi, że żadna nie nadaje się na taki sprzęt. Na to matka: Ale gdyby pan miał dziecko, to którą, by jechał z wózkiem? Na to młody człowiek: Jakbym miał dziecko, to uczyłbym je chodzić po górach. Nogami!
Na szczęście ja byłam nogami, bez dziecka, bez wózka i bez dylematu: którą drogą. Szliśmy tam, gdzie oczy poniosą, z jedną myślą, by wrócić przed zmrokiem z zapasem widoków cudnej jesieni, która w tym roku już chyba się nie powtórzy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *