Marudzenie starszej pani

tecza w Krzyżowej

tecza w Krzyżowej

Jechałam dziś rano z młodzieżą do Krzyżowej na seminarium i serce mnie bolało, że widzę już za Złotoryją taką piękną mgłę, w sam raz na zdjęcie tygodnia, a tu żadnych szans na sfotografowanie tego cuda. Przecież nie zatrzymam busa, tylko dlatego, że muszę zrobić zdjęcie. Mam wrażenie, że nikt by tego nie potraktował poważnie 🙂 Więc tak jechałam sobie i cierpiałam okrutnie. Do czasu. W Krzyżowej humor mi powrócił. Jak tam pięknie, spokojnie i inaczej niż w szkole. Prowadząca zajęcia, złotoryjanka zresztą, sympatyczna młoda osoba przypadła chyba młodzieży do gustu. W tych pięknych okolicznościach przyrody rozpoczęliśmy na dobre przygotowania do wymiany z Varel i projektu dziennikarskiego. Trochę niepokoi mnie ignorancja młodych ludzi. Na pytania prowadzącej, co wiedzą o ośrodku w Krzyżowej, mszy pojednania, spisku na Hitlera, rodzinie von Moltke czy Białej Róży, odpowiadali wiele mi mówiącym milczeniem. Czułam lekkie zażenowanie. Ale czy oni muszą to wszystko wiedzieć? Przecież do życia nie jest to niezbędne. Ważne, że wiedzą, u kogo jest następna osiemnastka, gdzie sprzedają alkohol, nie patrząc na dowód, kiedy jest kolejny odcinek „Tancerzy” lub „Tańca z gwiazdami” albo czy to prawda, że Jola Rutowicz wychodzi za mąż. To są fakty, bez znajomości których, wypada się z towarzyskiego obiegu. O tempora, o mores!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Felieton. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *