List, który topi serca lód :)


Mimo, że finał Szlachetnej Paczki za nami, ja nadal siedzę w projekcie i sprawdzam relacje wolontariuszy z wręczania pakunków. Taka jest formuła SzP. Darczyńca otrzymuje za swoje dobre serce miły list, który opowiada, jak rodzina przyjęła podarunki, z czego się ucieszyła najbardziej, co chce przekazać teraz swoim dobroczyńcom. I tak te listy przechodzą przez moje ręce i ja je publikuję w systemie. Opowieści są różne, czasem bardzo zdawkowe, czasem wylewne i pełne egzaltacji. Przyzwyczaiłam się już do sztampowych regułek, w których początek wygląda tak: „Pani X była w szoku, gdy nas zobaczyła…” a koniec: „Dobro powraca ze zdwojoną siłą”. Czytam to wszystko aż do znużenia, powoli wyzbywając się wrażliwości, empatii, ludzkich wzruszeń. I nagle dziś rano natknęłam się na coś, co mnie zatrzymało na dłużej przy czytanych słowach (wcale nie z powodu błędów językowych). Była to krótka historia, którą pozwolę sobie zacytować: „Kiedy byłam u pani Jasi z wolontariuszem towarzyszącym pierwszy raz i kiedy podpisywała nam arkusze spotkań, pół żartem, pół serio powiedziała: “No, podpisałam pożyczkę, teraz będę spłacać”. Jej słowa podyktowane były przykrym doświadczeniem z przeszłości – już dwa razy została oszukana. W niedzielę, kiedy wkroczyliśmy do maleńkiego domku, z uśmiechem powiedziałam: “Przyjechała pani pożyczka”. Pani Jasia, mimo uprzedzenia o naszej wizycie, była zaskoczona, zdumiona paczkami, które wnieśliśmy. Przywitała się z nami bardzo serdecznie. Prawnuczek pomagał otwierać prezenty, komentowała wszystko słowami, że za dużo tego wszystkiego dla niej samej. Cieszyła się bardzo z nowego czajnika, kołdry i koca. Kiedy pan Damian powiedział o zakupionym węglu, rozpłakała się ze wzruszenia. Cała paczka pomoże jej w borykaniu się z wcale niełatwym życiem. Zaproponowała nam coś do picia, wybraliśmy herbatę. Na stole pojawiły się różne ciasteczka. Rozmawialiśmy o różnych sprawach w przyjaznej pogodnej atmosferze. Pani Jasia wręczyła mnie i darczyńcy ozdobne torebeczki, w których była kawa i słodycze. Ze wzruszeniem pożegnaliśmy się, życząc sobie nawzajem zdrowych, wesołych świąt, spędzonych w rodzinnej, pogodnej atmosferze.”
Czytałam tę relację i obudziły się we mnie emocje. Różne – od irytacji światem, który żeruje na naiwności i bezbronności starszych ludzi, po wzruszenie człowiekiem, który prostym gestem potrafi zbudować wiarę w sens tego, co może wydawać się go pozbawione.
Właśnie w tym tkwi magia Szlachetnej Paczki. Dlatego mimo zmęczenia, jakiego nabywam przez kilka miesięcy współtworzenia projektu, wiem, że za rok pewnie zrobię to samo.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *