“Już teraz wiem, że dni są tylko po to…”


Czasem ferie są po to, by snuć się w szlafroku do samego południa. Sączyć herbatę z imbirem lub kawę pod pierzynką mleka. Balansować wzrokiem między ekranem telewizora, gdzie garnkami rzuca Gesslerowa, a stronami czytadła dla bab. Przypomnieć sobie o zaległych sprawach i od razu porzucić chęć ich nadrabiania. Są po to, by dla pozorów przyzwoitości wyciągnąć psa na dreptanie w deszczu. Są też po to, by z rozbrajającą szczerością odpowiedzieć: „Nic” na pytanie męża: „Co dziś robiłaś?”
Takie dni są przede wszystkim po to, by o nich pomarzyć, gdy już skończą się ferie. Bo coś wtedy musi podnosić człowieka na duchu .

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *