Rzecz o prawdziwej przyjaźni


Rano fejsbuk uświadomił mi, że dziś Dzień Przyjaciela. I tak od świtu myślę, komu mogłabym z tej okazji złożyć swoje najszczersze życzenia, z kim podzielić się swoją wdzięcznością? Zachodzę w głowę, przekopuję historię najnowszą, szperam w szufladkach pamięci i nic.
Gdyby to było 40 -30 lat temu, nie miałabym kłopotu. Wtedy każda bliższa koleżanka od razu pasowana była na przyjaciółkę, bo różnica miedzy jednym, a drugim pojęciem była niewidoczna. Z koleżanką/przyjaciółką siedziało się w jednej ławce, wymieniało widokówki i plotki o innych, mniej koleżankach. Z koleżanką/przyjaciółką szło się na podwórko, grało w gumę i pożyczało zeszyty, gdy któraś nie dotarła na lekcję. Z koleżanką/przyjaciółką słuchało się na kasprzaku nowej kasety Bajmu czy Urszuli. A z biegiem czasu koleżanka/przyjaciółka znosić musiała moje opowieści o tym, który skradł mi serce.
A potem dorosłyśmy i nie było czasu. Nawet tego na plotki. Czas i odległość rozluźniają więzi. Nie mam pewności, który czynnik skuteczniej, ale wydaje mi się, że jednak ten pierwszy ma największą moc destrukcji. Wszystkiego.
I tak sobie myślę, że liczba przyjaciół jest odwrotnie proporcjonalna do wieku.
Dojrzała Ja przyglądam się słowu przyjaźń z podejrzliwością kasjera obracającego w ręku banknot. Szukam jego autentyczności. Nie chcę falsyfikatów. Szkoda na nie czasu i emocji. Jestem coraz bardziej świadoma oczekiwań wobec drugiego człowieka i stawiam wymagania. A w zasadzie jedno – lojalność. I to okazuje się dziś najtrudniejsze do spełnienia.
Dlatego w Dzień Przyjaciela wydaje się, że mam pustkę w głowie i wokół siebie. Jednak wbrew prawom fizyki zapełnia tę przestrzeń najbliższa rodzina. A to najcenniejsze w moim życiu. I ta świadomość przychodzi z wiekiem :).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *