Co się dzieje w trawie


Jak można uprzyjemnić sobie poniedziałek? Wystarczy wybrać się na plener z pasjonatkami fotografii z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Po dwóch miesiącach abstynencji od pracy za biurkiem i prowadzenia zajęć na U3W, dziś zaznałam jednego i drugiego. Przy czym to drugie jest raczej formą relaksu niż obowiązkiem. „Moje panie” – jak mówię o swoich studentkach – są tak wdzięcznym towarzystwem i tak zafiksowanym na punkcie zdjęć, że czasem przy nich czuję się niepokojąco powściągliwa. Dziś jednak pojechałyśmy na łąkę, by szukać robali, czyli wprawiać się w makrofotografii. I wszystkie byłyśmy w swoim żywiole. Radość odkrywania niewidzianych, a raczej niezauważanych do tej pory stworzeń, trudno porównać do czegokolwiek. A im dłużej przypatruje się człowiek trawie, tym łatwiej dostrzec to, co w niej żyje. Czasem bogactwo obiektów do sfotografowania skłania do refleksji nad niedostatkiem oczu i rąk fotografa. A przede wszystkim nad deficytem sprzętu . Tu modraszek, tu skrzypionka, wojsiłka, konik polny…a przecież wszystko chce się upolować swoim obiektywem. Tylko kolana i kręgosłup szwankują od ciągłego schylania. I niestraszne komary czy perspektywa upolowania przez kleszcza, gdy wokół tyle się dzieje. I to nie w polityce. Wreszcie… .

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *