Kiedy belfer ma czas


Nie wiem, czy to dobrze, kiedy człowiek, na przykład taki jak ja, ma za dużo wolnego czasu. Bo jak ma nadmiar minut na obserwację świata i przetwarzanie tych widoków, to popada w skrajnie negatywne emocje. Na przykład idzie sobie taki człowiek na spacer koło ogródków działkowych i widzi stosik, ba…kopiec odpadów. Na spodzie materac w stanie gnilnym, na wierzchu plastikowe opakowania i jakieś inne, bardziej działkowe odpady. I myśli sobie tenże człowiek: a przecież 500 metrów stąd jest miejski PSZOK, gdzie taki materac i inne większe śmieci można zupełnie za darmo oddać.
I człowiek zaczyna doświadczać irytacji.
Kilka kilometrów dalej patrzy człowiek, że na stadionie miejskim ćwiczą dzieci. Ładny obrazek uprawiających sport maluchów. Ale kilkoro z nich siedzi na trybunach. To pewnie tzw. „niećwiczący”. Gaszą pragnienie wodą z butelek. Ot zwykła historia. Ale kiedy człowiek wraca za kilkanaście minut, dzieci już nie ma, lekcja skończona. Koło trybun wiatr popycha kilka butelek po spożytej wcześniej przez uczniów wodzie. A sto metrów dalej w oczy kuje wielki pojemnik na odpady plastikowe.
Po południu człowiek jedzie autem. Przed nim inne auto. Rejestracja nietutejsza, z sąsiedniego powiatu. Tuż przed lokalnym centrum handlowym kierowca auta wyrzuca na jezdnię jakieś opakowania, pewnie po słodyczach. Za moment skręca na parking marketu, gdzie tuż przy wejściu jest kubeł na śmieci. Wystarczyło wstrzymać się chwilę z opróżnianiem auta. Ale po co? Moja ulica? Moja droga? Mój stadion?
„Nie moje – nie sprzątam. Od tego są ludzie. Przecież im za to płacą”. Ile razy można usłyszeć narzekanie na leżące w okolicy śmieci. Tylko one same tam nie przyszły, ktoś je przyniósł. Ktoś zostawił.
Chcemy europejskich standardów? Może najpierw trzeba do nich dorosnąć. Może trzeba też wymagać od siebie. Za skokiem cywilizacyjnym nie poszedł skok kulturowy.
Wiem, że mój wpis trąci dydaktyzmem, ale belfer, nawet kiedy ma wolne, jest belfrem. Bo to nie zawód, to stan umysłu 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *