W białych rękawiczkach


Idę na zakupy i na chodniku zaczepia mnie jeden z członków lokalnego kolorytu. To ten dzień, kiedy w jego żyłach płynie więcej etanolu niż czerwonych ciałek z białymi do społu.
Bełkocząc, idzie za mną i krzyczy: „Ej, ty jesteś podobna do Dody!” (to porównanie dowodzi, że alkomat wskazałby u niego co najmniej 3 promile). Po chwili dodaje: „Nie podrywam cię, serio, tylko mówię…” Reszta monologu ginie mi z pola słyszenia, bo miękkie nogi kolorytu nie pozwalają mu dorównać mi kroku. Z ulgą przyjmuję fakt, że wątpliwy adorator został w tyle. Niedługo cieszę się samotnością. Wracając, spotykam znów estetę, a gdy wchodzę do sklepu, on za mną i od progu woła do ekspedientki: „Uważaj, to Arabka, ona cię zaj..ie bombą”.
I tak w ciągu kilku minut przeszłam magiczną metamorfozę od gwiazdy pop do islamistki. No cóż: la donna e mobile, jak mawiają bracia południowcy, ale jeszcze inni twierdzą: in vino veritas ????
W sumie historyjka prawie zabawna, gdyby nie fakt, że facet, mocno sponiewierany przez alkohol, czuje się uprzywilejowany, by oceniać i komentować wygląd kobiety, jakiejkolwiek kobiety, bo sądzę, że tego dnia nie byłam jedyną, na której skupiał swoją uwagę. Czy gdybym to ja wyraziła głośno i na ulicy opinię o jego stanie czy aparycji, byłaby afera, awantura czy skandal.
Nie jestem żadną wojującą feministką, jednak w takich wypadkach marzą mi się rękawice bokserskie, najlepiej takie białe, subtelne, które dyskretnie skrywałaby moja torebka i które użyte we właściwym momencie pozwoliłyby mi przywrócić właściwy porządek rzeczy i…ludzi.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *