Utartymi torami


Czasem zdarza się, pewnie nie tylko mnie, ponarzekać na toczącą się właśnie wersję życia. Bywa, że nachodzi taka myśl: Rzucić wszystko w cholerę i zacząć od nowa. Przyznam, że w ciągu ostatnich lat zdarzało mi się to nazbyt często. Do czasu. Do lutego. Bo kiedy pewnego poniedziałkowego wieczoru znalazłam się w gabinecie chirurga, a on powiedział: „Przychodzą do mnie z takim guzem i jeszcze pewnie chcą, bym z nich zrobił miss Polonię”, wszystko mi się odmieniło. Oczywiście gdyby nie okoliczności, w jakich się znalazłam, odpowiedziałabym temu doktorowi bez okruchów empatii (na szczęście był to ostatni z nim kontakt), że nie mam nic przeciwko zrobieniu mnie na miss Polonię, jednak wtedy pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy była refleksja, że teraz wszystko się zmieni. Ogarnęła mnie panika: Co z moim dotychczasowym życiem, ja tak nie chcę. Ale wyboru raczej nie miałam. Bałam się zmian, bo jak to mówią mądrzy ludzie – trzeba było opuścić strefę komfortu. A to rodzi bunt przeciwko temu, czego nie znamy. Wtedy zrozumiałam, że nie miałam nic przeciwko dotychczasowemu życiu. Było, jakie było, ale najważniejsze, że toczyło się utartym rytmem. A nagle poczułam się jak autystyczne dziecko, któremu ktoś zmienił trasę: dom – szkoła. Stanęłam jak skamieniała i poczułam bezradność, ogarnęła mnie panika. Ale potem (trwało to kilka tygodni) stwierdziłam, że nie dam się podporządkować chorobie. W końcu guz jest mniejszy ode mnie i zdecydowanie młodszy. Przecież nie będzie mi taki dyktował życia. Dlatego pozbyłam się intruza i jak najszybciej, ku utrapieniu najbliższych, postanowiłam wrócić na utarte tory. Czyli do pracy, do aktywności, do siebie. Wsiadłam na rower, przemierzałam kilometry z psem, biegałam za owadami po ogrodzie…działałam na nerwy bliskim, a…szczególnie dalekim. Bo znowu byłam sobą.
Jednak nie wszystko da się zaplanować. Ten początek września po raz pierwszy od 24 lat nie będzie moim powrotem do szkoły po wakacjach. Nie powiem, żebym żałowała, rozpaczała z powodu przedłużonych wakacji, ale …czuje się jak wykolejony tramwaj, bo los zbyt radykalnie przestawił mi zwrotnicę.
A na przyszłość muszę bardziej ostrożnie wypowiadać marzenia. Jeśli chcę przemeblować swoje życie, to musi być koniecznie dopisek „na lepsze”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *