Z perspektywy łóżka


W szpitalu świat ogranicza się do przestrzeni łóżka, które pełni teraz wiele funkcji. Jest fotelem, w którym czyta się książkę (czy nie za mało zabrałam?) i przyjmuje gości, krzesłem, gdy przynoszą posiłki (cudna dieta pudełkowa), kozetką w trakcie badań, środkiem transportu. Najmniej miejscem wypoczynku, bo kiedy przychodzi noc, trudno znaleźć taką pozycję, która zadowoli mięśnie. W ogóle doszłam do wniosku, że im jestem starsza, tym bardziej przeszkadzają mi w spaniu własne ręce, nogi, szyja, kręgosłup…Kręcąc się z boku na bok, zastanawiam się, ile osób przede mną tu leżało i jaki problem ich do tego łóżka przykuł. Jakie cudze koszmary senne wnikały w chudą poduszkę? I jakie ja po sobie zostawię?
Łóżko jest też, jak marynarski mostek, polem obserwacji korytarza i sąsiednich sal z naprzeciwka. Niewiele tu rozrywek, więc każdy ruch na korytarzu, każda zmiana, odwiedziny stają się pretekstem do skierowania tam wzroku, ewentualnie rozpoznania zagrożenia, czyli pielęgniarki, która chce znowu upuścić moją krew, bynajmniej nie błękitną.
Najbardziej intryguje ruch, kiedy wywozi się pacjenta na blok operacyjny, a potem przywozi po odpoczynku na OIOMie. Patrzę na to i wiem, że za kilka dni przebędę tę samą drogę. I cierpnie mi skóra. I przypomina mi się średniowieczny tekst użyty w bardziej drastycznych okolicznościach: Tym będziesz, kim ja jestem, tym byłem, kim ty jesteś 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *