A jak antidotum


W pewnych kręgach stało się ostatnio modne porządkowanie swoich przemyśleń za pomocą kolejnych liter alfabetu. Bardzo mi się to spodobało, bo na ogół jestem chaotyczna i jakaś metodologia, która pomoże z tym walczyć, jest mi bardzo przydatna. Co prawda te przemyślenia powinny być przekazywane za pomocą filmu, ale ja boję się kamery, a kamera mnie nie lubi, jak zresztą kilkadziesiąt znanych mi osób. Dlatego wykorzystam do swoich (uporządkowanych) przemyśleń medium bardziej konwencjonalne. I dziś litera A jak antidotum.

Antidotum, czyli odtrutka albo inaczej remedium. Dobrze mieć je pod ręką nie tylko w sytuacji ukąszenia przez żmiję. Na takie ukąszenia, szczególnie przez żmiję ludzką, dobry jest alkohol. Niektórzy mówią, że dobry jest na wszystko. Byle nie przesadzić, bo alkohol może też spowodować potrzebę zażycia odtrutki z powodu przedawkowania go. Dlatego ze wszystkim trzeba ostrożnie.
Antidotum z reguły dobre jest na toksyny. Wszelkie. Ja ostatnio zostałam mimochodem skażona toksyną doskonałości. Sączy się taka substancja drażniąca z internetu, czasem z pism kolorowych lub TV, ale internet przoduje. Zdjęcia i filmy pokazują, jak być doskonałym w każdym calu, co pić, co jeść, jak ćwiczyć, jak malować facjatę, jakie koafiury dobierać… Patrzę i patrzę i mnie szlag trafia, bo jakoś ta wiedza do mnie nie lgnie. Już łatwiej mi przyswoić wzory skróconego mnożenia niż to, gdzie kłaść bronzer, a gdzie róż i do czego jest płaski pędzelek w palecie do makijażu. Przepisy na detoksykujący koktajl zapamiętuję szybciej, ale na myśl o zmiksowanym jarmużu robię się zielona …z mdłości. Do publikowanych diet podchodzę z demotywującym sceptycyzmem, bo już niejedną próbowałam, ale waga złośliwie tego nie odnotowała. Bo waga nie była chyba kompatybilna ze świadomością, że przeszłam na dietę. Poza tym jestem już w takim wieku, kiedy absorbuję kalorie z powietrza i nawet zwykła woda służy mi na porost bioder.
Porady fryzjerskie też mnie wkurzają, bo co ja mogę wyczarować teraz na mojej odrastającej „czuprynie”? Przepisy na zaplatanie warkoczyków czy na tworzenie koków a’la Megan Markle zostawiam sobie na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Dlatego nie jestem idealna. I przy tym dyktacie doskonałości powinnam zostać poddana utylizacji, najlepiej autoutylizacji pod wpływem toksyn sączących się z mediów.
Na szczęście ostatnio znalazłam antidotum. Też w mediach Jedna dawka Kasi Nosowskiej, która na instagramie szydzi z presji bycia fit i wiecznie młodej wystarcza, by zrobić sobie dzień i na pewien czas odpędzić myśl o tej autoutylizacji. Podobnie porcja zdjęć Celeste Barber, dziewczyny z dużym dystansem do siebie i nie mniejszym ciałem, która parodiuje dziwne pozy eterycznych fotomodelek, ułatwia mi zrozumienie, że takich niedoskonałości jak ja jest więcej. Przynajmniej o dwie 
I tak dochodzę do wniosku, że choć antidotum jest bardzo wskazane na przedawkowanie mediów, to może mądrzej byłoby po prostu ograniczyć sobie dostęp do źródła toksyn 😉

fot. Celeste Barber, źródło: Instagram

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *