Znak czasu

Prawdziwe wakacje powinny różnić się od nie-wakacji. Powinny być resetem dla ciała i umysłu. Dlatego staramy się wtedy robić to, co na co dzień nie jest nam niedostępne. Odciąć się od obowiązków, zmienić miejsce pobytu, jeść egzotyczne potrawy, pić drinki z palemką lub wino z lokalnych winorośli.

Tak to w wersji optymalnej wygląda. I wielu z nas łudzi się, że rozpoczynając urlop, urzeczywistni taką wizję. Jest w tym tylko jeden szkopuł, który niweczy nasze plany. Tym drobiazgiem jest telefon, a konkretnie wielofunkcyjne urządzenie podłączone do internetu zwane powszechnie smartfonem.

Dla nikogo nie jest już tajemnicą, że telefon dziś jest gadżetem pierwszej potrzeby. Na wyprawę wakacyjną możemy wybrać się bez apteczki lub bez odpowiednich butów na górskie wspinaczki, ale bez smartfona – w życiu!

I z czym to się wiąże? Z tym, że jedziemy sobie na urlop, a cały czas jesteśmy tam, gdzie zwykle, bo w sieci. Jedziemy odreagować problemy powszednie, a telefon komunikuje nam o najnowszych skandalach w polityce i w tak zwanym sołbiznesie, wypadkach mrożących krew w żyłach i o rosnącym poparciu dla partii rządzącej. Jak z tym żyć? Jak się odprężyć? Jak kontemplować przecudnej urody krajobrazy, kiedy w tle, kilkaset kilometrów od ciebie trwa konwencja przedwyborcza? Jak delektować się lokalnym hitem kulinarnym, gdy telefon cię informuje, że większym zagrożeniem dla życia niż palenie papierosów jest otyłość? Jak oddawać się rozkoszy letniej aktywności z nadzieją na wysmuklenie opalonych nóg, kiedy telefon donosi, że nawet najpopularniejsza trenerka wszystkich Polek ma cellulit?

Dziesiątki powiadomień odwracają skutecznie uwagę od celu, z jakim się człowiek wybiera na urlop i każą wejść z powrotem w wirtualną przestrzeń, która jak zazdrosna i zaborcza kochanka nie wyobraża sobie, że coś innego mogłoby zachwycić nas bardziej. Telefon dba o to, żebyśmy nie poczuli się nazbyt swobodni i wyzwoleni. Nie zerwali się ze smyczy. I wcale nie chodzi tu o kontrolę ze strony najbliższych.

Telefon nie służy przecież już do rozmawiania. Paradoksalnie służy do wszystkiego, tylko nie do podtrzymywania więzi.

Jak wytrwać bez telefonu dłużący się czas w restauracji, kiedy kelner guzdrze się z realizacją zamówienia. Rozmowa z towarzystwem przy stoliku jest już passe. Dlatego wszyscy wyciągamy smartfony, by poczytać o tych samych tragediach i skandalach.

I jeszcze jedno…jak zwiedzać nowo poznane miasta, jak penetrować ich tajemnice, kiedy telefon ostrzega przed kończącym się zasilaniu w baterii? Wpadamy w panikę. Przecież zwiedzanie nie ma sensu, gdy nie zarejestruje się smartfonem tych widoków, które jeszcze lata temu zachwycały same z siebie bez potrzeby zabierania ich w pamięci aparatu.

Wtedy dochodzimy do wniosku, że nie ma nic gorszego na wakacjach niż rozładowana bateria telefonu. A może nie ma nic gorszego na wakacjach niż telefon?

 Mówię, bo wiem ?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *