Czasem trzeba…

Długo ostatnio milczałam. Nie dlatego, że nie miałam nic do powiedzenia, ale po prostu nie wszystko da się ubrać w słowa. Tym bardziej publicznie rzucane w cyberprzestrzeń. Dziś jednak zabuzowały we mnie emocje. Tak, wiem, wiem, to nie jest najlepszy doradca, ale każdy mądry terapeuta powie: wyrzuć to z siebie. No to wyrzucam, choć pewnie zostanę znielubiana przez tych, którzy jeszcze nie zdążyli znielubić mnie wcześniej. To daję im okazję. Chodzi o Haloween i nie tylko.


Irytuje mnie ta szajsoburza wokół zabawy, która od pewnego czasu, po otwarciu granic, zdarciu żelaznej kurtyny stała się nową świecką tradycją w kraju nad Wisłą.
Oburzenie prawdziwych, czyli super- hiper- ekstrapoprawnych wyznawców dominującej religii odbieram jako strzelanie z armaty do komara. Cała ta negatywna energia skierowana w cudacznie umalowane dzieciaki biegające od domu do domu, w ludzi dekorujących podwórka dyniami z wytrzeszczem oczodołów jest tak dla mnie niepojęta jak fizyka kwantowa albo istnienie kwarków.
Może dlatego, że wyznaję zasadę: żyj i pozwól żyć innym. Kogo boli Haloween? Kto się boi dyni? Komu żal cukierków?
Nie jestem fanką ani walentynek ani Haloween. Tak samo jak Dnia Kobiet czy Światowego Dnia Wirusowego Zapalenia Wątroby. Nie biegam po cukierki, bo wiecznie się odchudzam z wiecznie tym samym skutkiem. Nie wycinam dyni, bo ucięłabym sobie połowę palców. I tyle. Ale nie robię wyrzutów tym, którzy mają ku temu chęć.
A nazywanie tego, czego nie akceptujemy lub nie rozumiemy antypolskim i antykatolickim stało się już obsesją coraz bardziej zaściankowego społeczeństwa. Komasa jest antykatolicki, Tokarczuk antypolska a „Harry Potter” to już w sumie i jedno i drugie.
A tak na marginesie – jeśli przypatrzymy się typowo katolickim zwyczajom, to okaże się, że one też były jakby antypolskie. Bożonarodzeniowa szopka czy choinka to taki eksport z Europy. Pewnie też kiedyś ortodoksom się on nie podobał. Ale na tym polega życie, że czasem coś dajemy od siebie a czasem bierzemy.
I jeszcze jedno. Jutro pewnie wszyscy będą świętować na smutno, bo mamy Wszystkich Świętych. Tak, my wszystko świętujmy na smutno. I święto zbawionych (czyli radosne – dla jasności) i Święto Odzyskania Niepodległości. Bo jak jest smutno, to właściwie czyli bezpiecznie. Bzdura! Smutek, zaduma, melancholia zarezerwowane powinny być na Zaduszki. Ale kogo to obchodzi?
A na koniec taka sobie puenta: najbardziej antykatolickie są nienawiść i pogarda. Nie Komasa, Tokarczuk i Haloween. Ale kogo to obchodzi?

zdjęcie zapożyczone z sieci (https://pl.pinterest.com/pin/348043877432827543/)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *