Jak w Oranie ;)

No i się doczekałam „Dżumy” w realnym wydaniu. Jeszcze rok temu, kiedy wykładałam ją maturzystom, wszyscy traktowaliśmy opisaną przez Camusa sytuację w kategorii abstrakcji.

Dziś przez internet (jedyna teraz forma kontaktu z uczniami) prowadziłam lekcję na ten sam temat i już rzeczywistość książkowa wydawała mi się zdecydowanie bardziej namacalną. Tym bardziej, że chwilę wcześniej zajechałam do jednego z marketów i przekonałam się, jak działa psychoza. Nie było mleka, mąki, kasz, makaronów, a nawet włoszczyzny, po którą właściwie przyjechałam.
Myślałam, że sama nie ulegnę histerii, bo jestem opanowana, realnie oceniam sytuację i nie mam w zwyczaju owczym pędem brnąc przez życie. Jednak, kiedy zobaczyłam tę psychozę wśród klientów sklepu, lekko się przeraziłam i zrozumiałam, że w konsekwencji bycia outsiderem zmuszona jestem opróżniać piwnicę moich rodziców z kiszonej kapusty, ogórków, sałatki z buraczków, marynowanych grzybków i dżemu truskawkowego. No i z ziemniaków
Bogate zasoby piwniczne pozwolą nam „na słoikach” przetrwać kilka miesięcy. A i mama się ucieszy, że wreszcie ktoś chce jeść jej przetwory. Poza tym mam z czego chudnąć 😉. (Gdzieś ktoś napisał: po rodzinie burmistrza widać, że sport zna tylko z TV 😉)
A tak serio, to sytuacja jest dziwna. Co prawda nie jest to pierwsza pandemia, od kiedy istnieją media społecznościowe, ale teraz one totalnie oszalały. Trudno gdziekolwiek znaleźć inny temat niż wirus z Wuhan. Albo są to alarmujące i najczęściej histeryczne relacje rzekomych ekspertów, albo memy, które mocno bagatelizują problem (śmiech zwykle jest bronią przeciwko strachowi). Jak zwykle trudno tu o równowagę. Nic dziwnego, że społeczeństwo wariuje.
Myślę, że prędzej czy później i ja zwariuję, bo ile można siedzieć w domu? Co prawda zapas książek mam ogromy, ale i one mogą się znudzić, bo z racji moich zdrowotnych perturbacji i nadmiaru wolnego czasu od listopada czytam niemal non-stop i czuję się „przeliterkowana”.
Mówią, że najtrudniejsze są pierwsze dwa tygodnie nowej sytuacji. Potem człowiek się przyzwyczaja. Zobaczymy. Czas pokaże. Może świat szybko wróci na stare tory. I ja na utarte ścieżki.
W Oranie trwało to kilka miesięcy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *