Dryfowanie

Kiedy w marcu rozmawiałam ze znajomymi i zadawaliśmy sobie pytanie, jak długo to wszystko potrwa, mówiłam z wiarą: pewnie do maja (mając na uwadze oficjalne informacje, jakie docierały do nas z Chin). I wtedy wydawało mi się to strasznie długo. A tymczasem mamy maj, drugą jego dekadę i dalej końca tej nienormalności nie widać. To znaczy z jednej strony widać, bo rozprężenie w społeczeństwie jest znaczne, ale oficjalnie wszystko jest wciąż w reżimie epidemicznym. Dlatego dziś stałam w kolejce do biblioteki, którą wczoraj po długiej przerwie otwarto.

Przyznam, że było to i surrealistyczne i budujące jednocześnie – w sensie stanie w kolejce – bo to znaczy, że duch w narodzie nie zginął i nie tylko potrzebujemy papieru toaletowego, makaronów, mrożonek i płynów do dezynfekcji, ale również strawy duchowej.
Bo o ducha trzeba dbać jaki i o ciało. Nieprzypadkowo starożytni Grecy mówili o kalokagatii, a my zamiast iść ich tropem, odprawiamy kult ciała. Gorzej kiedy to ciało ulega przeterminowaniu.
I zaczynają się problemy, usterki techniczne, zużycie materiału. Wiem, co mówię. Rozpoczęłam ostatni miesiąc, w którym mogę cieszyć się czwórką z przodu w metryce. Dryfuję na zderzenie z górą lodową zwana Pięćdziesiątką. Czy się o nią psychicznie rozbiję, czy nie, zależy co weźmie stery: ciało czy dusza.
A duch we mnie zupełnie niedostosowany do kalendarza. Bryka sobie jak cielę na zielonej łące. Zresztą tak samo zielony jak i ona. Niedojrzały. Szczerze zdziwiony mijającym czasem.
I ten dysonans, ta walka między duchem a materią każą mi się zastanawiać, czy jeszcze wypada być niepoważną, czy mogę sobie pozwolić na niestateczność i krótką spódnicę. Kucanie z aparatem na łące nad dmuchawcem lub pogoń za motylem przez ogród. I np. wygłup przed kamerą. Czy mogę, gdy w oczy zagląda pięćdziesiątka?
Przecież gdyby mój syn poszedł w ślady matki, od ośmiu lat byłabym babcią Iwoną. I to podwójną 😊.
Czy z etykietą „babcia” w ogóle jeszcze zastanawiałbym się: czy wypada? Pewnie tak, bo mam kilka koleżanek, które zostały wrobione w babciowanie i ciągle są młode, pełne werwy, nowoczesne, eleganckie i optymistycznie mierzą się z kolejnymi wyzwaniami ducha i ciała.
Bo jak mówią: „Czterdziestka to druga dwudziestka, pięćdziesiątka to druga trzydziestka”.
Ale póki co rozciągam czas jak gumę, bo jak przyjdzie ten dzień, różnie może być 😊

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *