Czy szkoła potrzebuje Bladaczki?


Mam to szczęście, że jestem nauczycielem. Kocham to, co robię. Lubię uczniów, lubię z nimi rozmawiać, dzięki ich młodości sama czuję się młoda. Lubię patrzeć, jak dorastają, dojrzewają w swoich poglądach i decyzjach, lubię spotykać ich po latach i czuć dumę.
Lubię też szkolną nieprzewidywalność, bo choć od lat mówię o „Dziadach” czy o wierszach Staffa, to z każdą klasą lekcja przebiega inaczej i często na inne wątki młodzi ludzie kładą nacisk.


O właśnie, panie radny, wbrew temu, co pan myśli i krzyczy – wychowuję dzieci na Mickiewiczu i na Sienkiewiczu, nie da się inaczej, będąc polonistką. Tylko czy pan wie, że ten Mickiewicz to był babiarz, siedział w więzieniu i miał jeszcze inne brudy za uszami? Owszem za patriotyzm siedział, ale wtedy też niektórzy mówili: po co się wychyla, jest dobrze jak jest, lepiej cicho siedzieć.
Widzi pan, historia wiele weryfikuje.
Mam to nieszczęście, że resortem edukacji zarządzają ludzie mali, ludzie bez charyzmy, ideolodzy, a ostatnio partyjni towarzysze. To najgorsze, co może spotkać polską szkołę. Nie nauczyciele, którzy mają własne zdanie.
Teraz pan z ministerstwa straszy mnie i innych nauczycieli, że będzie wyciągał konsekwencje za udział w protestach (satanistycznych – co ciekawe).
Proszę nie straszyć. Przestałam się bać takich gróźb. Boję się choroby i śmierci w bólu. Boję się o zdrowie i przyszłość moich bliskich. Nie pana.
Pan mi mówi, że nie powinnam mieć poglądów. Pan chce szkoły wykpionej przez Gombowicza? Szkoły z „Ferdydurke”? Szkoły z nauczycielami pokroju Bladaczki? Powiem słowami Mistrza: „To najtęższe głowy w stolicy (…) żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo myśliciela.” „To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna.” „Bo nie ma nic gorszego od nauczycieli osobiście sympatycznych, zwłaszcza jeśli przypadkiem mają osobiste zdanie.”
Tego pan chce?
Tak, panie ministrze, powie pan: To Gombrowicz, z nim trzeba walczyć bo taki antypolski, antykatolicki, antyromantyczny. Koniec z pedagogiką wstydu! – mówi pan.
Niech pan sobie wyobrazi, że z Gombrowiczem już walczył Roman Giertych – kiedyś minister KEN, dziś jedna z twarzy opozycji.
Jak widać jest nadzieja – można się nawrócić.
Urzędnik podwładny panu ministrowi, pan kurator przypomina nauczycielom, że są nauczycielami po godzinach pracy. Owszem są, bo – szczególnie ostatnio – są do dyspozycji swych uczniów niemal całą dobę, a tak zwany czas wolny wypełniają im sprawdzanie wypracowań, przygotowanie lekcji, materiałów…”i tysiącinnychniepotrzebnychrzeczy”, jak pisał Bursa.
Ale czy widział pan, jaką umowę o prace podpisuje nauczyciel? Tam jest napisane 18 godzin dydaktycznych (czyli tablicowych, dziś laptopowych). Pan ani pana zwierzchnik nie przewidzieliście dla nauczycieli wypłaty za 24h na dobę.
Czy idąc na spacer, jestem nauczycielem? W toalecie i sypialni też chce pan nadzorować moje myśli i czynności? Czy na pewno robię to z godnością i nie narażam na hańbę dobrego imienia belfra?
I proszę już nic nie mówić na temat powołania. Nie wycierajcie sobie tym sloganem twarzy. Martwcie się raczej o spadek powołań kapłańskich, bo tu sama modlitwa nie pomoże. Jak widać z powołaniami jest jakiś kryzys.
Domyślam się, że teraz już nie zostanie mi wręczony ten przyznany w październiku medal KEN. I dobrze, bo miałabym zbyt duży dyskomfort, odbierając go. Poczekam na lepsze czasy. Może doczekam.
I puentując to wszystko, zacytuję klasyka: „Dobrą linię ma nasza władza!” A od siebie dodam, że ta linia nie jest nieskończenie prosta.
A tak na sam koniec: tylko słabi mężczyźni walczą z kobietami, silni je wzmacniają i wspierają.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *