Ciągnie wilka do lasu, czyli który dzik groźniejszy

Ostatnio ciągnie mnie do lasu. Kiedy tylko mam wolną chwilę, biorę aparat, auto i jadę. Kierunek jest jakby oczywisty. W dobie wirusa przynajmniej w lesie można oddychać pełną piersią, a nawet dwoma pełnymi – w przypadku niektórych ludzi. Poza tym o tej porze las jest najpiękniejszy. Zazwyczaj jadę sama. Znajomi łapią się za głowę i pytają: „Nie boisz się? Przecież w lesie są dziki”. Tak się składa, że dzików chyba boję się mniej niż niektórych ludzi, ale ludzi też na ogół się nie lękam (znam nawet kilku fajnych) Co najwyżej mam strach przez zgubieniem drogi, dlatego chodzę po lesie, który znam, a jak nie znam, to biorę ze sobą Męża. Zawsze lepiej zgubić się we dwoje niż w pojedynkę.

Ostatnio też zabrałam Męża. Na początku wszystko szło nawet dobrze, bo na wstępie nie pokłóciliśmy się o to, dokąd idziemy. To był już duży plus tej wyprawy. Drugim był ten, że nie marudziłam idąc pod górę, ale gdy tak szliśmy ku szczytowi, minęła nas terenówka z martwym dzikiem doczepionym z tyłu. Traf chciał, że mój Mąż akurat stał i robił zdjęcie majaczącego się w oddali w lekkiej mgle kościołowi (istny impresjonizm). Auto zatrzymało się, zaczęło ku nam cofać i zatrzymało się obok. Wysiadł z niego myśliwy i tonem rygorystycznym zażądał, by Mąż mu nie robił zdjęcia. Żądanie było na tyle absurdalne, że w gruncie rzeczy ani on, ani jego auto nie byli atrakcyjnymi obiektami do uwiecznienia, więc żadne z nas nawet nie wpadło na taki pomysł, by zapełniać sobie tym kartę. Pan nie uwierzył i tym razem zażądał pokazania aparatu. Mąż się nie zgodził. Atmosfera stawała się napięta. Zaczęłam się niepokoić, bo skoro facet uśmiercił dzika, to co mogłoby go powstrzymać przed ponownym użyciem broni 😉

. Postanowiłam wkroczyć do akcji. W końcu co jak co, ale to muzyka lub kobiety łagodzą obyczaje. Śpiewać nie potrafię, więc zaczęłam tłumaczyć, że nas ludzie nie interesują, tylko pejzaże, więc pan nie powinien się obawiać, że stał się obiektem naszego zainteresowania. A pan na to, że on nie chce zdjęć, „bo wie pani, ludzie nie rozumieją, że legalnie poluję, tylko mnie hejtują, a ja mam dość hejtu” .Słysząc to tłumaczenie, weszłam na wyższy poziom empatii i zapytałam, czy chce o tym porozmawiać, bo kto jak kto, ale my akurat z Mężem na hejcie się znamy? Człowiek ze strzelbą spuścił z tonu i jeszcze chwilę pomruczał, po czym wsiadł w auto i pojechał. I teraz zadaję sobie pytanie, czy naprawdę bezpieczniej jest chodzić po lesie z Mężem, czy w pojedynkę. I drugie pytanie: czy lepiej jest spotkać żywego czy martwego dzika?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *