Pisanki, dziwożony i królicze futerka

Za oknem śnieży, w TV reklamy z jajkiem i majonezem w roli głównej, w marketach roi się od czekoladowych zajączków, chrzanu i żurku w kartonie. To zwiastuje Wielkanoc. Znowu, jak rok temu, mało świąteczną, średnio radosną, taką, kiedy nawet nie chce się stroić koszyczka i malować pisanek. Zresztą z tym malowaniem to przesadziłam. Nigdy nie umiałam tego zrobić tak, by nie wstydzić się ich podczas święcenia. Zwykle wykorzystywałam gotowe wzory, naklejki i inne ozdobniki 🙂

Pamiętam… w dzieciństwie myślałam, że pisanki robię się same. To znaczy kury je robią. A to wszystko przez dziadka, który miał swoiste poczucie humoru. Pamiętam, jak tuż przed Wielką Sobotą przyniósł kilka wielkobarwnych jajek, twierdząc, że właśnie takie podebrał kurom w stodole. Nic więc dziwnego, że przez kilka lat byłam święcie przekonana, że kury raz w roku znoszą jajka gotowe do święconki. Zresztą nie tylko w takie bajki wierzyłam. Wierzyłam, że z pieca wychodzą dziwożony i zabierają dzieci, które zbyt blisko podejdą do gorących drzwiczek. Byłam przekonana, że króliki noszą futerka tylko zimą, a potem je ściągają i dlatego dziadek je wiesza w szopie. Myślałam, że jak się cokolwiek zakopie w ziemi, to tego potem będzie więcej, więc ukrywałam w ogródku różne skarby, szczególnie odpustowe pierścionki i dziadkowe klamoty. Sądziłam, że pingwiny to takie dzieci, które nie są ani dziewczynkami, ani chłopcami…I byłam pewna, że ksiądz nigdy nie umiera, może dlatego, że ten na parafii u babci był strasznie stary. Pewnie miał 50 lat.

Na szczęście w tych dziwnych, dziecięcych przekonaniach nie byłam wyjątkowa. Mój znajomy przyznał się kiedyś, że wierzył, że gołąbki to zmielone ptaszki owinięte liśćmi kapusty, więc nigdy ich nie tknął w dzieciństwie. A znowu koleżanka uważała, że bociany to takie dorosłe wróble. I że jak się wpadnie do studni, to się wyleci na drugim końcu Ziemi.

Dziś śmiejemy się z tego. Wszyscy wyrośliśmy z tych urojeń, ale ich miejsce zajęły inne. Mniej baśniowe, fantastyczne, bardziej prozaiczne, nawet imitujące rzeczywistość. I nie ma w tym nic złego. Pod warunkiem, że nie próbujemy wmówić ich innym.

A tak swoja drogą, to szkoda, że kury nie znoszą pisanek.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *