Mentalna i marketingowa nisza

Skończyłam dziś sprawdzać matury. Dostałam kwit, ile wpłynie mi na konto za max. 60 dni, bo tak stoi w umowie, i jestem wolna. Uporałam się ze swoim przydziałem stosunkowo szybko. Stosunkowo, ponieważ zauważyłam, że postępujący czas nie wpływa pozytywnie na tempo sprawdzania wypracowań. Jednakże od dwóch lat nasz ośrodek sprawdzania jest zlokalizowany dalej od galerii handlowej i licznych restauracji, więc nie mam pokusy, by robić sobie dłuższe przerwy na spacery bądź degustację. I sprawdzam bez przerw. A bywało tak, że jeszcze nie zarobiłam, a już wydawałam. Bo czułam, że muszę sobie wynagrodzić ten brak wolnych weekendów majowych lub też po prostu podnieść poziom serotoniny, lub też nowym ciuchem stłumić rodzącą się frustrację, że co roku lekką ręką rozdajemy procenty maturalne tym, którzy nie powinni ich dostać. No cóż, jak to mówią, taki trynd!

Zatem w tym roku nie biegałam po sklepach, nie przywiozłam sobie nowego łaszku i – może nie uwierzycie – nie odczuwam żadnej pustki. To kolejny sygnał, że się starzeję 😉

Ostatnio rzadko kupuję ubrania. Mogłabym powiedzieć, że tak wpisuję się w ideę zero waste, ale moje powody są bardziej prozaiczne: po prostu coraz mniej ubrań jest dla mnie. Jednej sukienki nie kupię, bo jest przed kolana, a moje są mało atrakcyjne, drugiej, bo dekolt na plecach odsłoni znamię, tamta bluzka jest na ramiączkach, a w moim wieku ramiona lepiej zakrywać, ta tunika jest zbyt dopasowana, więc fałdki na plecach na pewno podkreśli, te spodnie mają za niski stan i boczki wyjdą… „Co ludzie powiedzą! ”Matko, nie ma nic dla mnie. Nie szyją nic dla dzisiejszych pięćdziesiątek, co by wyglądały zarówno z klasą i kobieco? Nie może być! Ostatnio włączyłam internet i zaczęłam szukać sukienki na wesele dla kobiety 50+. Myślę sobie, internet wie, co dobre, w internecie jest wszystko, a nawet więcej…A tu niespodzianka, co wpędziła mnie w smutek, bo zrozumiałam, jak mnie jako w/w target widzi producent kiecek. Oferuje mi same babcine futerały, w których tylko kłaść się do trumny, a ja chciałabym jeszcze tak bardziej na żywo, na luzie… No ale te „na luzie” też nie dla mnie z podanych wcześniej powodów. Znalazłam się w jakiejś mentalnej i marketingowej niszy. Walczy we mnie wola życia oraz pragnienie zachowania kobiecości z tym, „co ludzie powiedzą”. Co gorsza – po stronie tego ostatniego stoi nawet lustro w łazience, więc…

…nie chodzę po sklepach. Na znak kapitulacji i dla dobra portfela. A zarobiona na maturze kasa bez problemu znajdzie swoje przeznaczenie – na przykład tydzień zakupów w Lidlu plus dwie wizyty na stacji benzynowej 😉

P.S. Zdjęcie (jak często) bez sensu 🙂

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *